W drodze z pchlego targu weszlysmy do sklepu fotograficznego B&H, ktory okazal sie byc przeogromny i chyba najlepszy na swiecie w swojej dziedzinie.
Zatrzymalysmy sie w Ktown, na koreanski lunch, bo chcialam, zeby Julia sprobowala kilka potraw tej kuchni.
W sklepie z perukami przymierzylysmy trzy peruki, ja krotkie wlosy i blond z grzywka, a Julia powyzsza. Zdecydowalam sie nie wrzucic swoich fot, bo wygladalam tak okropnie, ze juz nawet nie smiesznie;).
W sklepie z wyposazeniem domu pozachwycalam sie tym co zawsze;).
Znalazlam tez fajny zestaw z Brooklyn’em na kubkach, talerzach itd.
Za Union Square znajduje sie popularna restauracja Max Brenner, serwujaca duzo czekoladowych pysznosci, m. in. czekoladowa pizze z marshmallow;).
…czy czekoladowe zastrzyki:).
Nic tam jednak nie zjadlysmy i ruszylysmy dalej na poludnie, az doszlysmy do East Village i poszlysmy na lody do popularnej lodziarni. Sprobowalam smaku zielonej herbaty. Byly dobre, ale bez rewelacji. Julia wziela galke o smaku czarnego sezamu i byly lepsze od mojej herbaty.
Pochodzilysmy po sklepach na Broadwayu i zmienilysmy kierunek drogi. Przechodzilysmy przez SoHo.
Celem bylo tak bardzo lubiane przeze mnie Greenwich Village.
Wciagnelam Julie w moje hobby chodzenia i patrzenia w okna bogatych domow;)). W tym domu para staruszkow siedziala na kanapie i ogladala jakies bzdurne show TV, a na scianie co kilka metrow wisialy podswietlone obrazy. Smiesznie to wygladalo.
Znalazlysmy dom, ktory wygladal jak maly dworek, ale przy furtce poznalysmy mieszkajacego tam czlowieka, ktory powiedzial nam, ze kiedys byl to dom sluzacych, bo ludzie wyzszej klasy nie pozwoliliby sobie mieszkac tak daleko od drogi, w czasach, kiedy pod dom podjezdzalo sie bryczkami:).
Przypominam Wam o trwajacym konkursie, o ktorym wiecej przeczytacie w jednym z poprzednich postow.
Dzisiejszy wpis sponsoruje Duplo.
http://promocjaduplo.pl/