
Małe zakupy w Downtown a później latte o smaku creme brulee i pumpkin creamy cheese muffin.

Później przyszedł czas na łyżwy.

Lodowisko w centrum miasta, palmy rosnące dookoła i jazda na łyżwach w t-shircie…;).

Popołudniu poszliśmy popatrzeć na San Francisco z góry, a dokładniej z coctail baru na 40tym piętrze hotelu Marriott.

Zatoka.


Niebo wyglądało pięknie…


Pod wieczór pojechałam z dziewczynami do włoskiej restauracji, w której pracuje nasz znajomy.


Bruschetta.

Pizza jakiej jeszcze nie jadłam. Podana z główką czosnku z pieca, roztopionym serem brie i suszonymi pomidorami na środku ciasta, do rozsmarowania na całej pizzy.

Mus czekoladowy z orzechami, karmelizowanymi bananami i kremem orzechowym.

Załapałyśmy się też na wieczór jazzowy.