Gdybym mogła, wybrałabym się na tą wystawę po raz drugi, trzeci, czwarty, mogłabym chodzić na nią codziennie, aż do znudzenia. To najlepsza wystawa na jakiejkolwiek byłam. Po pierwsze fotograficzna, a te wystawy interesują mnie najbardziej, po drugie były to dzieła Annie Leibovitz, najbardziej podziwianej przeze mnie artystki w dziedzinie fotografii.
Poza jej pracami z lat 1990-2005, obejrzałam też półtora godzinny film dokumentalny „Life through a lens” przybliżający postać Leibovitz.
The White Stripes, dla Vanity Fair.
To jedno ze zdjęć, które zapadło mi szczególnie w pamięć. To mama Annie. Uważała, że do zdjęć trzeba się uśmiechać. Annie drażniło to, że do rodzinnych zdjęć wszyscy specjalnie się ustawiali, przytulali, uśmiechali, niezależnie od tego jaka była sytuacja rodzinna czy stosunki między jej członkami. Pewnego razu udało się Leibovitz namówić matkę na zrobienie naturalnego portretu. Mama była oczywiście niezadowolona z efektu, ale Annie bardzo.
I’ve been to Annie Leibovitz’s exhibition in Berlin some time ago. It was the best exhibition I’ve ever been to!