Ile lat minęło odkąd ostatni raz obchodziłam urodziny z grupą znajomych? Myślę, że ponad dziesięć i chyba zaliczam się pod tym względem do największych dziwaków świata;).
Na dobrą sprawę nie pamiętam żadnych swoich urodzin poza tymi wyprawianymi w McDonald’s (odległe czasy, kiedy uważałam Maca z najlepszą restaurację na świecie), tymi które spędziłam w San Francisco (tylko ze względu na miejsce) i zeszłoroczne w Nowym Jorku, które pomimo fantastycznej lokalizacji, nie różniły się praktycznie niczym od zwykłego dnia. Hucznej 18stki też nie było, bo o ile dobrze pamiętam, fundusze na imprezę wolałam przeznaczyć na podróże.
Pomyślałam, że może w tym roku coś zorganizuję, skoro większość znajomych mam na miejscu w akademiku, ale im bliżej tego dnia, tym moje chęci tradycyjnie malały i już chciałam obejść ten dzień bez większego echa.
Na szczęście zadbali o mnie znajomi, planując niespodziankę od kilku tygodni. Zorganizowano nawet grupę na Facebooku, przez którą były ustalane szczegóły;).
Wczoraj popołudniu odwiedziły mnie koleżanki z Francji. Byłam trochę zdziwiona, że nie chciały zostać dłużej, chociaż proponowałam im kolację, ale to była część urodzinowego planu. Później spędziłam trochę czasu z chłopakami z piętra, a po 21 siedziałam już u siebie w pokoju, przed kompem.
W pewnym momencie przyszedł po mnie Jai i pod wymyślonym pretekstem pokazania mi jedzenia które kupił, wyciągnął mnie do kuchni. Weszłam do ciemnego pomieszczenia, nagle zapaliło się światło, a ja ujrzałam grupę kilkunastu osób krzyczących “Happy Birthday!”
Jeżeli kiedykolwiek zrobiono Wam taką niespodziankę, to wiecie co to za uczucie. Szok i ogromna radość. Zatkało mnie, momentalnie się wzruszłam i przez jakieś dwie minuty nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Zresztą sami zobaczcie na filmiku;).
Pomysłodawcą i organizatorem niespodzianki był mój kolega, Jai. Większość twarzy na zdjęciach będzie dla Was obca, bo to nowi studenci z Erasmusa. Tym bardziej zrobiło mi się miło, że ludzie, których znam od dwóch tygodni tak się postarali. Chociaż z drugiej strony spędziliśmy ze sobą ostatnio tyle czasu, że aż nie chce mi się wierzyć, że dopiero tu przyjechali.
I tylko szkoda, że nie mogło tu być większości bliskich mi osób z poprzedniego semestru… Tęsknie za nimi!
No dobra, spełniło się moje marzenia u przyjęciu urodzinowym- niespodziance i teraz wiedząc jakie to cudowne uczucie, mam kolejne życzenie: czy pewnego 22 lutego, ktoś mógłby ściągnąć kilkadziesiąt najbliższych mi osób z różnych stron świata, których nigdy w życiu bym się nie spodziewała ujrzeć w jednym miejscu i zrobić taką niespodziankę ponownie?
Wyjątkowo ciężkie zadanie, ale może przed śmiercią uda się zrealizować?!;)
Laura z Włoch zrobiła dla mnie mini pancakes, dziewczyny z Litwy popularną w ich kraju przekąskę opierającą się na chlebie i czosnku, a Enright chińskie bułki na parze.
Duża kartka z życzeniami od wszystkich i dodatkowa od Marcina.
W tym semestrze jest dużo Erasmusów z Litwy, oto kolejny koledzy zza wschodniej granicy;).