Menu
Podróże

Captain White Seafood Market.

Jedym z miejsc, które najbardziej podobało mi się w Waszyngtonie nie było muzeum, pomnik czy jeszcze inna atrakcja turystyczna, był nim miejski targ ryb i owoców morza.
Pamiętałam go z “No Reservations”, gdzie Anthony Bourdain wybrał się przy okazji kręcenia odcinka w Waszyngtonie.
Zrobiłam tam trochę zdjęć, więc postanowiłam poświęcić na to odrębnego posta, w sam raz na bezmięsny Wielki Piątek;).



Po długiej jeździe na rowerze, pierwsze co musiałyśmy zrobić kiedy dotarłyśmy na targ to napić się chłodnej lemoniady.

Krewetkom zrobiłam też zdjęcie iPhonem i razem z pozdrowieniami z D.C. wysłałam do nawiększego ich miłośnika- Tima;).

Langusty, raki, kojarzą mi się z kuchnią Nowego Orleanu.

Fajny to był pan i jeszcze przypadkowo obrócił się kiedy robiłam mu zdjęcie i  spojrzał w obiektyw.

Na przystawkę zamówiłam sobie porcję ostryg.


Butelki z sosami i keczupem wbrew pozorom podpowiadały, że serwują tu dobre jedzenie.

Nieczęsto mam okazje jeść ostrygi, a te były tak świeże, że ciężko było mi ich sobie odmówić.

Na danie główne zamówiłyśmy kanapkę z krewetkami, ale o dziwo nie była to klasyczna kanapka;).

Krewetki, frytki, sosy i porcja jak dla trzech osób;). Wszystko bardzo dobre, nawet smakowało Katarzynie, z która bardzo wiele mnie łączy, ale w kwestii jedzenia całkowicie się od siebie różnimy;).

Siedziałyśmy sobie na murku nad wodą, pogoda była piękna, a mój humor świetny.

Kolejna lemoniada, tym razem truskawkowa.

Na koniec przeszłam się po targu i zrobiłam kilka zdjęć.

Wielkie krabie odnóża.


Istny raj! Cóż za piękne i ogromne krewetki…


Piękne kraby błękitne.

Podobało mi się, że cały targ był na wodzie.