Menu
Eko / Less waste / Moda

Co skutecznie zniechęciło mnie do szybkiej mody? Cztery główne powody

Napisałam w styczniu o moim modowym postanowieniu poprzedniego roku i jego rezultatach. Wspominam, że wyzwanie podyktowane było przede wszystkim powodami ekologicznymi i etycznymi, ale nie przedstawiłam konkretnych, zostawiając je na kolejnego posta. Piszę o nich dzisiaj.
Argumenty będą jednym dobrze znane, innym mniej. Wiążą się przede wszystkim z warunkami pracy w branży odzieżowej, zanieczyszczeniem środowiska, nieczystą grą wielkich korporacji. Jeżeli zainteresują kogoś tematem lub zmotywują do bardziej przemyślanych zakupów – to super. A ponieważ wiem, że wcale nie tak łatwo znaleźć alternatywne firmy odzieżowe, w jednym z nadchodzących postów chciałabym Wam podrzucić listę kojarzonych przeze mnie marek, które odcinają się produkowania ubrań w ramach fast fashion. Wspierając przy tym sprawiedliwy handel, zapewniając dobre warunki pracy, korzystając z eko materiałów czy z recyklingu.

 

Nowoczesne niewolnictwo

Złe warunki pracy, to czarna strona branży modowej o której wiemy chyba najdłużej. O problemie mówi się od dawna, ale i tak nie jest zazwyczaj wystarczającym argumentem, który przekonałby do powstrzymania się od zakupów w sieciówkach.

W 2013 doszło do zawalenia się fabryki odzieżowej na przedmieściach Dhaka, stolicy Bangladeszu. Szyły w niej m.in. takie marki jak Benneton, Mango czy GAP. Temat rozniósł się na międzynarodowe media, był też jednym z głównych tematów filmu The True Cost na Nextflix. Do zwalenia się budynku Rana Plaza doszło ze względu na jego bardzo zły stan. Mimo że managerowie byli informowani przez pracowników o jego fatalnym stanie i pękniętych ścianach, nikt nic z problemem nie zrobił. W efekcie 400 osób zapłaciło życiem.

Mówi się, że trzy z czterech milionów pracowników branży odzieżowej to kobiety. Miesięczna stawka bangladeskiej szwaczki wynosi ok 30 euro. Do przeżycia na godnym poziomie potrzeba jednak ok 250euro miesięcznie.
Fabryki i szwalnie nie mają wiele do powiedzenia w negocjacji warunków z wielkimi koncernami. Presja na możliwie niskie koszty międzynarodowych firmy jest tak duża, że produkcja musi je zaakceptować, w przeciwnym razie będzie musiała zwijać interes.
Nie pomaga też masowe łamanie prawa pracy przez przedsiębiorców, którzy są w tym wszystkim bezkarni.
W 2016, trzy lata po tragedii Rana Plaza, warunki pracy nie poprawiły się znacznie w Bangladeszu. Inspektorzy BHP nadal byli w stanie zidentyfikować ponad 100 tys. zagrożeń dla zdrowia i życia w 1.5 tysiąca kontrolowanych fabrykach.

Branża na zarzuty o skandaliczne warunki pracy, często broni się podobnymi do siebie argumentami. Pojawiają się tłumaczenia, że niskie wynagrodzenie jest typowe dla krajów trzeciego świata. Że praca w branży modowej jest łatwiejsza i bezpieczniejsza od wielu innych. Na dobrą sprawę, wielkie koncerny wyświadczają bangladeskim pracownikom przysługę, że w ogóle oferują im zatrudnienie, a wszyscy powinni być wdzięczni, bo przemysł odzieżowy nakręca lokalną gospodarkę.

To zbyt proste i podłe preteksty. Szukanie pretekstów do nieludzkiego traktowania dlatego, że realia danego kraju są dalekie od sprawiedliwych. Gdzie państwo nie jest na tyle bogate ani zorganizowane, żeby lepiej zatroszczyć się o prawo pracy i respektowanie go.

Przez rosnącą świadomość ostatnich lat, nagłaśnianie etycznych problemów branży odzieżowej, zdecydowanie coś się ruszyło. Wielkie firmy zaczęły kwestionować swoje działania, brać udział w projektach organizacji non-profit, brać na poważniej CSR i wyznaczać sobie kolejne cele do osiągnięcia. Jeszcze długo nie będzie idealnie, ale przynajmniej coś się dzieje. I tylko szkoda, że póki nie pojawiła się ogromna presja, nikogo nie ruszało sumienie.


Druga najbardziej zanieczyszczająca planetę branża

Tak jak o warunkach pracy mówiło się od dawna, o wpływie na środowisko nie mówiło się zupełnie, aż do kilku lat wstecz.

Czytając metki ubrań, łatwo się zorientować, że poliester należy do najpopularniejszych materiałów branży odzieżowej. Każdego roku ok 70 mln beczek ropy wykorzystuje się do wyprodukowania poliestru. Materiał nie ulega biodegradacji. Ląduje na wysypiskach śmieci i spędza tam kolejne kilkaset lat. Inny problem poliestru, to oddzielanie się mikro cząsteczek plastiku podczas prania materiału. Minimalny rozmiar uniemożliwia oczyszczalniom oddzielenie ich od wody. Trafiają dalej do rzek, mórz i oceanów, stają się pożywieniem planktonu, a co za tym idzie, również ryb i owoców morza, a na końcu ludzi.

Tak lubiana przez nas bawełna, kojarzona z naturalnością i przyjaznością środowisku, jest jednym z najbardziej genetycznie zmodyfikowanych, nafaszerowanych chemią i pestycydami plonami. Statystyki pokazują wręcz, że odsetek pestycydów używanych globalnie w odniesieniu do bawełny, jest wyższy niż w przypadku jakiejkolwiek innej, dużej uprawy.

Pomijając tragiczne skutki dla środowiska, ciekawe jest to, że nie dostrzegamy żadnego powiązania między ubraniami a ich wpływem na nasze zdrowie. Wierzymy w działanie kremów nakładanych na skórę, ale nie przeszkadza nam ciągły kontakt skóry z bawełną nafaszerowaną pestycydami i farbowanymi chemicznie ubraniami.

A tak się składa, że farbowanie tkanin stawia również branżę odzieżową tuż po rolnictwie na drugim miejscu pod względem najbardziej zanieczyszczających wody gruntowe. Nierzadko wykorzystuje się do tego toksyczne środki, które mają przełożenie na środowisko, ale też na ludzkie zdrowie, przyczyniając się do powstawania szeregu chorób.

Od 2011 Greenpeace w ramach akcji Detox , walczy o odtrucie branży modowej i zaprzestanie używania toksycznych środków. 80 firm branży odzieżowej zadeklarowało gotowość do poprawy i chęć wprowadzenia zmian pod względem używanych chemikaliów. Raport opublikowany w 2018 pokazał, że progres ostatnich 7 lat był naprawdę duży, a firmy uczestniczące w projekcie zmieniły swój model biznesowy i stały się bardziej transparentne.


Monsanto a branża odzieżowa

Jednym z najsmutniejszych odkryć było dla mnie dostrzeżenie zależności między branżą odzieżową a Monsanto (a teraz tak naprawdę fimą Bayer). Koncern rolniczy i jednym z głównych graczy na rynku GMO, a przy okazji jedna z najbardziej znienawidzonych korporacji świata. To ostatnia firma, której działania chciałabym wspierać i już sam ten argument wystarcza, żeby przekonać mnie do szukania ubrań z eko bawełną.

Jednym z wielu głośnych i kontrowersyjnych tematów działalności Monsanto, są ich początki w Indiach. Tzw. Zielona Rewolucja była powojenną, amerykańską inicjatywą pod hasłem nowych technologii w rolnictwie. Jedni postrzegają ją jako ocalenie ludzi przed głodem. Dla innych to symbol spustoszenia lokalnej różnorodności biologicznej, zniszczenia kilku wieków tradycji w rolnictwie, zanieczyszczenia środowiska i cierpienia ludzi mieszkających w rejonach słynących z uprawy bawełny.

Celem Monsanto było i jest posiadanie monopolu na nasiona siewne. Nie inaczej było w Indiach. Rolnik chcący wysiać bawełnę, musiał zakupić nasiona właśnie od Monsanto. Skuszeni reklamą nadzwyczajnych zysków rolnicy byli gotowi zadłużyć się u firmy (kupując 4-krotnie droższe ziarna z opłatą licencyjną). Jednocześnie zmuszeni byli wracać do Monsanto po więcej nasion, a umowa obejmowała również zakup nawozów i chemikaliów. Produkty o właściwościach przypominających narkotyki dla roślin – im więcej nawozu się używa, tym więcej roślina go potrzebuje.

Kiedy po żniwach przychodziło spłacić długi, a plony okazywały się niewystarczające, rolnicy wpadali w spiralę długów.
Mówi się, że na przestrzeni lat ponad 250 tysięcy rolników w Indiach popełniło samobójstwo w związku z problemami finansowymi, nieudanymi zbiorami, wysokimi kosztami upraw i niskimi cenami plonów.
Ogromna ilość użytych pestycydów i ich przenikanie do gleby, a dalej wody, przełożyło się też na zdrowie ludzi w rejonach słynących z uprawy bawełny.

Rolnictwo w Stanach jest dzisiaj również zdominowane przez Monsanto. Jeżeli rolnik chce zakupić nasiona niemodyfikowane czy po prostu z innego źródła niż Monsanto, musi zapłacić znacznie wyższą cenę. Firma kontroluję cały rynek. Bardzo zależne są też Chiny czy Pakistan, gdzie produkuje się większość bawełny GMO. W Stanach wynosi ona ponad 90% całości uprawianej bawełny.

 

Umacnianie kilku wielkich koncernów

Staram się wspierać mniejsze firmy w różnych dziedzinach – czasem robi to mniejszą różnice, gdzie indziej większą. Ze świecą szukać etycznych stacji benzynowych, ale już inaczej wygląda to w przemyśle spożywczym, gdzie dokonuję najbardziej przemyślanych wyborów. Biorąc pod uwagę kierunek w jakim rozwinęła się branża odzieżowa, tutaj też ogromne znaczenie ma to, na co i gdzie wydajemy pieniądze.
Chcę minimalizować wspieranie marek, które są symbolem szybkiej mody. Firm, które przekształciły się w ogromne, bezduszne korporacje, spychające etykę na ostatnie miejsce. Gdzie stworzono ideę 52 mini-sezony w roku, żeby wmówić nam, że potrzebujemy nowego ubrania i sprzedawać jak najwięcej.

Jak widać na poniższym zdjęciu, wcale nie jest łatwo kupować niezależnie. Wiele firm, które niekoniecznie kojarzą się w ten sposób, należą do wielkich koncernów.

Jak sami widzicie, branża odzieżowa ma wiele na sumieniu. Nawet jeżeli jako konsumenci nie mam tak wielkiej siły jak korporacje, nasze wybory zakupowe wciąż mają wpływ na więcej niż nam się wydaje. Mam nadzieję, że dowiedzieliście się z tego posta czegoś nowego i że w jakiś sposób tekst da Wam do myślenia, kiedy następnym razem witryny sieciówek będą kusić wyprzedażowymi plakatami.



Interesują Cię podobne tematy?
Na moim profilu na Instagramie często poruszam zagadnienia związane ze środowiskiem