Menu

Kilka dni temu host rodzice zabrali mnie na portugalskie święto jedzenia krabów. Klimat był raczej festynowo- stołówkowy, przeważali starsi ludzie, grał zespół na żywo, a wszystko odbywało się w budynku miejscowej wspólnoty portugalskiej. Nic nadzwyczajnego, ale przynajmniej najadłam się krabów za wszystkie czasy;).

Nie dodawałam nic ostatnio, bo cały wolny czas spędzałam w San Francisco. Odwiedził mnie Tim, którego powinniście pamiętać z postów z Florydy. Ostrzegam, że kolejne wpisy będą opierały się na jedzeniu, bo tak w skrócie właśnie spędziłam tych kilka dni;).


Każdy otrzymał taki śliniaczek.




Cioppino.

Bardzo lubię mięso kraba, zresztą jak każde inne, które żyje w wodzie;).

I po uczcie.