Pierwszy dzień mojego wrześniowego pobytu w Austrii mieliśmy zaplanowany od dłuższego czasu. Czekała nas przejażdżka najszybszym nagim motocyklem świata, który brat Benjamina dostał z pracy do tygodniowego użytku. KTM 1290 Super Duke R waży 189 kg, ma 180 koni mechanicznych i od zera do 200km/h rozpędza się w 7.2 sekundy. Nigdy nie fascynowały mnie motocykle, ale wiedząc co potrafi ta maszyna, byłam podekscytowana, a jednocześnie trochę przestraszona tym, co mnie czeka. Pierwsze przyspieszenie zapamiętam na długo, rozpędzenie się ze średniej prędkości do 170km/h w 2-3 sekundy było totalnym uderzeniem adrenaliny do głowy. Moje serce nie zdążyło wrócić do normalnego bicia, a za chwile znowu miałam je w gardle. Jednocześnie wcale nie miałam dość, wręcz przeciwnie. Na wycieczkę wybraliśmy piękną trasę przez Alpy, z wieloma zakrętami, których pokonywanie sprawia dużo więcej frajdy niż nudna jazda po autostradzie. Szybko przyzwyczaiłam się też do prędkości i kiedy po całym dniu jazdy Benjamin na końcówce przyspieszył do 221 km/h, nie czułam już strachu, pozostała tylko euforia.




