Poniedziałek nie mógł rozpocząć się gorzej. Już miałam wsiadać na statek płynący na wyspy Bahama, kiedy okazało się, że zapomniałam zabrać z Kalifornii jednego z dokumentów wizowych…Możecie sobie wyobrazić jaka była moja rozpacz…
Czuję niedosyt i zastanawiam się, czy powinnam wrócić tu ponownie, czy ‘odbić’ sobie w inny sposób;).
Zobaczymy…
Poranek nie był wesoły, ale około południa wybrałam się z Timem na plażę do Ft. Lauderdale.
Woda była ciepła, ale kąpiel ciągle przede mną.
Przeleżeliśmy jakieś 2h, gadając i opalając się.
Ulica ciągnąca się przy plaży, pełna restauracji i barów.
Oto moja kanapa;).
A to kot Tima, Penny w suszarce na ubrania.
Wieczorem pojechaliśmy do sklepu kupić składniki na kolację. Zrobiłam pesto.
Tim jest fanem owoców morza więc postanowiliśmy ugotować pastę z krewetkami.
Do makaronu zrobiłam sałatkę.
Gideon (współlokator Tima) przyniósł z restauracji w której pracuje deser w postaci tortu marchewkowego i tarty bananowej.
Jedliśmy w trójkę i oglądaliśmy TV.
Później wyszliśmy do baru, spotkaliśmy znajomych Tima i Gideona i wróciliśmy z nimi do mieszkania. Ich koleżanka zabrała ze sobą swojego słodkiego pieska Bruno;).
Noc skończyła się na graniu na pianinie i śpiewaniu;).