Poniedziałek był dniem, w którym wybrałam się do Portland, ale zanim przejdę do kolejnego miasta, dokończę posty z Bostonu.
Po powrocie z Portland spotkałam się z Beth i pojechałyśmy do Cambridge zobaczyć Harvard.
Spodobał mi się ogródek warzywny przed jednym z budynków.
Budynki szkoły znajdują się w kilku miejscach dzielnicy (i miasta).
Główny plac, który możecie skojarzyć z filmów.
W niektórych budynkach znajdują się klasy, inne to akademiki pierwszoroczniaków.
Rok studiów na Harvardzie kosztuje prawie 37tys dolarów, czyli nie różni się wiele od innych amerykańskich uniwersytetów. Nie trzeba być geniuszem, żeby tam studiować, może poza Harvard Medical School i Law School, które są bardzo prestiżowe, zwłaszcza jeśli chodzi o studia drugiego stopnia.
Poznałam kilka osób które Harvard mają za sobą, a wśród nich nawet kogoś, kto mimo wszystko od kilku lat ma problem ze znalezieniem odpowiedniej pracy.
Nasi najbliżsi sąsiedzi to małżeństwo lekarzy, które ukończyło tamtejszą szkołę medyczną.
Absolwentem Harvardu jest/ był niejeden prezydent, w tym Barack Obama (studiował na wydziale prawa). Pewnie niewielu Polaków przewinęło się przez tą szkolę, ale za to Czesław Miłosz był tam profesorem.
Biblioteka.
Harvard Square to okolica pełna barów, restauracji, coby studenci się nie nudzili.
Chociaż nie byłam głodna, to poszłyśmy do przyzwoitej restauracji Russell House Tavern.
Zdecydowałyśmy się tylko na przystawki. Włoski ser burrata z suszoną polędwicą i piklowanymi rodzynkami.
Widząc w menu szpik kostny (z wołowej kości goleniowej), wykorzystałam okazję do spróbowanie go. Kilka razy oglądałam Anthonego Bourdain wysysającego szpik z kości przez słomkę, więc sama byłam ciekawa jak smakuje.
Danie pewnie zainspiruje Was do wybrzydzania, ale w świecie kulinarnym to delicje;). Porcja była bardzo mała, szpik na łyżeczce przypominał rosół, a w smaku był bardzo intensywnie mięsny, wołowy.
Trasa spaceru na koniec wieczoru przypadkowo przebiegała przez ulicę pełną ślicznych domów. Po drodze spróbowałyśmy jeszcze upatrzonych lodów, a później pojechałyśmy już do Beth.