Kolejne dwa dni były cudowne…Zamierzaliśmy spędzić je na plaży, więc pojechaliśmy na Chalkidiki. Dotarcie do pierwszego półwyspu z Salonik zajmuje ok 1,5h.
Plaża była boska, mała i niezatłoczona, woda cudowna, a ja nie mogłam przestać powtarzać jak jestem szczęśliwa…
To chyba było wynagrodzenie za poprzednie i czekające nas w kolejnych dniach niewygody…:>
PS. Moja przyszła amerykańska ‘host rodzina’ zaprosiła mnie do swojego mieszkania w Cannes na kilka dni. Jestem ciekawa tego spotkania…
Do zobaczenia!
Aris polecił nam plażę w Afitos, którą uznał za nawet niezłą…Tak wygląda znośna plaża? Haha;D
Woda miała idealną temperaturę. Ani przez chwilę nie było mi zimno:).
Granaty na drzewie.
Zabraliśmy z domu jedzenie i urządziliśmy piknik;).
Każdego wieczoru w Grecji wsadzaliśmy do zamrażalka butelkę wody. Rano dodawaliśmy do niej plasterki cytryny, zawijaliśmy w gazetę i lód potrafił się utrzymać aż do późnego popołudnia. Nic nie smakowało lepiej niż ta woda;D.
Kawałki melonu schłodzonego w lodówce to też jeden z najlepszych “orzeźwiaczy”;).
Jeden facet pożyczył nam materace i leżąc tak na nich
Miasteczko Afitos.
Gdyby nie ta twarz…;)
Miejscowi…
Będąc już w Salonikach i wracając do mieszkania Arisa zatrzymaliśmy się przy sklepie z lustrami na ścianach i wygłupialiśmy się przez kilka minut;).
Przed cukiernią:).
W domu zrobiłam sałatkę grecką, którą zjedliśmy razem z gołąbkami greckimi.
Na drugą kolację przyrządziłam kupioną na targu rybę. Do głowy wpadł mi taki przepis: posoliłam i popieprzyłam rybę, wsadziłam do wnętrza kilka ząbków czosnku, dwa plasterki cytryny, natkę pietruszki. Spięłam ją wykałaczkami i położyłam na grillu. Po kilku minutach była gotowa:).
Zrobiłam też ponownie fetę w pomidorach. Podsmaża się do niej cebulkę z czosnkiem, fetę kładzie na patelnie, soli, pieprzy, dodaje pietruszkę i inne zioła wedle uznania. Na koniec wrzuciłam kawałki pomidorów bez skórki, które nie mogą być zbyt długo podgrzewane bo puszczają dużo wody. To wszystko:).