Dom w Connecticut mojej nowojorskiej host rodziny jest miejscem wyciszenia, ucieczki od zgiełku Nowego Jorku. Spędzają tam większość weekendów, ale mimo wszystko nie potrafiliby żyć tam na co dzień. Po kilku dniach ciszy i spokoju, z radością wracają do Big Apple, bo zwyczajnie nie potrafią bez niego żyć.
Nie jeździłam do Connecticut często, w ciągu całego roku byłam zaledwie kilka razy, ale lubiłam ten dom. W porównaniu do “‘naszego” nowojorskiego mieszkania było tam dużo przesteni, światła. Dom znajdował się nad jeziorem, otaczały go lasy i zawsze po przyjeździe z NYC, wysiadając z samochodu brałam głęboki wdech czując niesamowitą różnicę w powietrzu w porównaniu ciężkiego wyziewu Miasta…
W niedzielę jednak, podobnie jak moja host rodzina, z radością wracałam do Nowego Jorku. Dobrze było móc się wyciszyć na wsi, ale po weekendzie brakowało szalonego tempa tego niezwykłego miasta…