Styczeń zakończy się chyba dla mnie jako najbardziej nieudany miesiąc z dotychczasowych spędzonych w Nowym Jorku.
Przez sprawy związane z składaniem papierów do szkół, myślałam głównie o tym i nie byłam w najlepszym nastroju. Brak inspiracji i chęci do realizowania jakichkolwiek pomysłów.
Teraz jestem też już zmęczona pracą i mam serdecznie dość zimy. Potrzebuję wakacji, ciepła, zmiany otoczenia i nawet nie wiecie jak się jak się cieszę, że to wszystko dostanę już za tydzień…
Dzisiaj dodaję kilka zdjęć z Chinatown.
Zapasy fotografii też już mi się kończą, więc liczę, że z Karaibów wrócę naładowana energią i prawdziwie rozpocznę Nowy Rok, bo jak na razie to ciągle czuję, jakby była to końcówka poprzedniego i zmiany dopiero przede mną.