Tegoroczne święta to ostatnie na co mam ochotę… Spędzę je z host rodziną, choć najchętniej nie obchodziłabym ich wcale. W weekend muszę poszukać prezentów dla host rodziny i już na samą myśl o tym robi mi się słabo…
Sylwester zapowiada się jeszcze gorzej, bo będę pracować do północy. Powinien być najlepszym w moim życiu, a będzie jednym z gorszych;). Mogłam poprosić host rodziców o kilka dni urlopu i bawić się w Las Vegas z kilkoma znajomymi, ale jednak zdecydowałam, że poświęcę pieniądze na inny wyjazd, a urlop odłożę na później.
Wygląda na to, że Nowy Rok zacznie się bardziej optymistycznie.
Moja host rodzina wybiera się w styczniu na tydzień do Seattle. Bilety zostały kupione również dla mnie, ale nie muszę jechać i postanowiłam poświęcić wolne dni (nie zaliczają się one do urlopu) na coś innego. Do Seattle jest niedaleko i na odwiedzenie go mogę poświęcić weekend. Poza tym teraz jest tam zimno, a wiosną czy latem będzie przyjemniej.
Przez tydzień zastanawiałam się co robić w tym czasie, przerobiłam kilkadziesiąt opcji, aż w końcu pewnego ranka wpadł mi do głowy najlepszy w tej sytuacji pomysł. Jeszcze tego samego dnia kupiłam bilety.
I tak oto 9 stycznia lecę na Florydę do Ft. Lauderdale i Miami. Spędzę tam prawie 5dni, w tym czasie chcę popłynąć statkiem na Bahamy. Później lecę do Atlanty odwiedzić Jeffa i zostanę tam tyle samo czasu. Cena biletów oczywiście odgrywała dużą rolę i na szczęście udało mi się znaleźć niedrogie (jak na tutejsze warunki;) ).
Zostały równo trzy tygodnie i szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać!