Islandia. Od dawna na mojej liście do odwiedzenia, czekała sobie cierpliwie na zasobniejsze czasy. I tak by sobie jeszcze dłuższy czas poczekała, gdyby nie propozycja wyjazdu od KAYAK. Zabawne, że w momencie kiedy podróżowanie stało się z kilku względów mało możliwe i zaakceptowałam ten stan rzeczy, podróże same zapukały do moich drzwi. Nie wiem, czy to jest to, co powinnam teraz robić, ale cokolwiek, co pomoże mi przetrwać miesiąc jest mocnym argumentem za. I jak by nie było, lepiej jest kicać z aparatem po Islandii niż wykonywać większość prac tego świata. Wyrzuty sumienia mogłam więc zminimalizować i nastawić się na zapoznanie z Islandią. Wyjazd potraktowałam trochę jako wstęp, ciąg dalszy będzie musiał nastąpić w przyszłości. W trochę innych okolicznościach, z większym zapasem czasowym i wyższą temperaturą. Wiem jednak, że od lokalnej pogody nie można zbyt wiele wymagać, także mogę powiedzieć, że miałam szczęście chociaż jednego dnia wyraźnie przyjrzeć się urokom wyspy. Dzień ten spędziłam z Anitą aka Travelita, blogerką ze Szwajcarii i jej chłopakiem. Poza mną, jeszcze sześciu innych europejskich blogerów zwiedzało Islandię, choć każdy w trochę innym terminie. Wizyta Anity pokryła się z moją, więc umówiłyśmy, że dołączę do nich na wycieczkę po Golden Circle, jednym z najbardziej popularnych na wyspie szlaków. Trasę rozszerzyliśmy, w sumie przejechaliśmy tego dnia prawie 500km. Pokonanie jej zajęło nam cały listopadowy dzień, który jak wiadomo znacznie różni się od tego, co można doświadczyć latem.
Na pewno jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk jakie zostaną w mojej pamięci po Islandii, to wyjątkowe światło. Słońce jesienią/zimą świeci tutaj tak nisko, że niezależnie od tego czy jest południe czy godzina 16, ma się wrażenie, że niedługo zniknie za horyzontem. Ciepłe i delikatne promienie to dla fotografujących trochę jak nagroda za te krótkie dni.
O 7:15 Anita i Nick odebrali mnie z hostelu. Do wschodu słońca było jeszcze sporo czasu, wystarczająco, żeby dotrzeć do czarnej plaży w okolicach Vik, oddalonej o 170km od Reykjaviku. Na miejscu byliśmy na krótko przed wschodem słońca, które pod koniec listopada wstaje przed 10.
Moje pierwsze skojarzenie z Islandią, to pewne podobieństwo do Stanów. Przede wszystkim drogi pozamiastowe, ciągnące się kilometrami proste trasy, na których jest bardzo mały ruch. Dalej – ogromne, terenowe auta, choć na Islandii są one po prostu niezbędne, żeby dojechać w wiele miejsc. Podobne wrażenia odniosłam obserwując stacje benzynowe na odludziu czy ilość restauracji fast foodowych, choć nawet śmieciowe jedzenie nie jest tutaj tanie. Z kolei ukształtowanie terenu i widoki regularnie przywodziły mi na myśl Szkocję.
Wodospad Skógafoss. O tej porze roku można tam porządnie zmarznąć.
Kolejnym przystankiem był wodospad Seljalandsfoss.
Okolice Laugaras zalane magiczną mgłą.
Ulokowany w kanionie wodospad Gulfoss wygląda niesamowicie.Zjawiliśmy się tam w ostatniej godzinie przed zachodem słońca, lepszego światła nie można było sobie zażyczyć.
Niedaleko od Gulfoss znajduje się największy czynny gejzer Islandii.
Gejzer Strokkur ‘wybucha’ co 5-10min, wyrzucając słup wody na 20-30m. Po słabszym wubuchu następuje zazwyczaj silniejszy, a najwyższe potrafią sięgać nawet 40metrów.
Rzadko spotykam blogerów podróżniczych z innych krajów, ciekawie było wymienić się z Anitą doświadczeniami na temat prowadzenia bloga.
Naczytałam o skyr na długo przed wizytą na Islandii, ale nie wykracza poza jogurt-serek, więc nie wiem dlaczego nastawiałam się na nieoczekiwany smak. W ogóle miałam tym razem pecha jeśli chodzi o jedzenie. Jeden z najdroższych posiłków mojego życia był rozczarowaniem, inne, tanie (jak na Islandię, czyli i tak drogie) oraz polecane miejsce specjalizujące się w rybach przyczyniło się kilkanaście godzin później do mojej wizyty w szpitalu. Może następnym razem będę mieć więcej szczęścia, bo wiem, że Islandia ma trochę do zaoferowania w kwestii nietypowych dań. Nie spróbowałabym natomiast fermentowanego mięsa rekina, wieloryba czy maskonura (z ang. puffin), bo każdy z gatunków jest zagrożony, a w ostatnich latach szczególnie maskonury. Niestety przyczynił się do tego znaczny wzrost turystów odwiedzających Islandię.
Trzeciego dnia, kiedy okazało się, że nie uda mi się samodzielnie wypożyczyć auta, wspólny roadtrip zaoferował mi Chris, poznany dzień wcześniej Amerykanin. Celem była Islandia zachodnia, niestety pogoda tego dnia zmieniła się diametralnie, było szaro, mgliście i deszczowo. Choć przejechaliśmy ok 450km, przez słabą widoczność zdjęć zrobiłam niewiele.
Ukształtowanie terenu na Islandii daje czasem wrażenie bycia na innej planecie.Islandzkie konie to jeden z wyjątkowych elementów tej wyspy. Spotkać można je wszędzie, są spokojne, potulne i zachowują się jakby lubiły towarzystwo nie tylko ze względu na smakołyki, którymi mogą zostać poczęstowane. Dzielnie znoszą lokalną pogodę (respekt!), a swoją obecnością tylko upiększają islandzki krajobraz.
Żałowałam, że nie sfotografowałam ich dzień wcześniej w słońcu, zamiast walczyć z wiatrem, deszczem i słabym światłem.
Cieszę się, że miałam możliwość tak fajnej współpracy i mam nadzieje, że uda mi się wrócić na Islandię po więcej!
A na koniec chcę pokazać Wam przykładowe planowanie podróży przy użyciu wyszukiwarki KAYAK oraz funkcję, którą uważam za szczególnie przydatną.
Rezerwacja tygodniowej podróży dla 2 osób na Islandię w lutym. Żeby jak najbardziej zredukować cenę, wybrałam tutaj niedawno urochomione przez Wizzair połączenie Gdańsk – Reykjavik, które odbywa się w poniedziałki i piątki. Nawet w przypadku mojego wyjazdu, lot z Wiednia do Gdańska, a dalej na Islandię był najtańszą ze wszystkich opcji dotarcia na wyspę.
Przy rezerwacji szczgólnie przydaje się funkcja TRIPS, która wszystko co dotyczy planowania wyjazdu zbiera w jednym miejscu. Pomaga to lepiej zorganizować podróż, kiedy człowiek zaczyna się gubić w kilku otwartych tabsach z różnymi połączeniami czy opcjami noclegów.
Powiedzmy, że pierwsze dwa dni spędzamy w Reykjaviku, żeby poznać stolicę i przygotować się do zwiedzania wyspy. Hotel można wyszukać według najniższej/najwyższej ceny czy rekomendacji, z listą miejsc noclegowych bardzo dobrze ocenianych i popularnych wśród innych użytkowników. Po kliknięciu na hotel ponownie można zapisać go w Trips.
Lista Trips zapisuje wszystko chronologicznie, co jest szczególnie użyteczne jeżeli rezerwacji jest kilka (np. więcej niż jeden hotel, wypożczenie auta). Widać wtedy wyraźnie kiedy i gdzie mamy zapewnione noclegi, kiedy należy odebrać i oddać auto i o której godzinie mamy lot powrotny. Listą w Trips można podzielić się z drugą osobą, tylko do odczytu lub zapraszając drogą mailową do edytowania podróży- pomocne, kiedy podróż planuje się w kilka osób. List można mieć więcej niż jedną, dowolnie ją nazywając. Ponadto, włączając powiadomienia, Trips wysyła alerty związane z połączeniem lotniczym (np. opóźniony, odwołany lot, zmiana bramki). Korzystając z aplikacji KAYAK, alerty wyświetlą się na telefonie.