Menu
Podróże

Lodowiec Perito Moreno

Lodowiec Perito Moreno

Po ponad dwóch tygodniach w Chile następnym przystankiem po Puerto Natales było dla nas argentyńskie El Calafate. Miasto żyje głównie z turystyki, centrum wypełnione jest sklepami z pamiątkami, restauracjami, barami, sklepami z odzieżą outdoroową. Zdecydowana większość odwiedzających przyjeżdża tutaj w jednym, konkretnym celu – zobaczyć lodowiec Perito Moreno.
Namiot rozbiliśmy na plaży przy jeziorze Argentino, na obrzeżach miasta. Spanie na dziko nie należy może do najbardziej komfortowych opcji, ale patagońska rzeczywistość wymagała regularnych cięć kosztów, a darmowy nocleg pomaga w tym najbardziej. W ogóle dawno nie spotkałam w podróży tylu ludzi przejętych kosztami oraz swoim budżetem co tam. I mówię tu o przyjezdnych z tych bogatszych europejskich krajów, USA czy Kanady, bo najczęściej te narodowości spotyka się w drodze. W dużej mierze to zapewne wina tego, że Patagonia przyciąga właśnie typ niskobudżetowych podróżników – autostopowiczów, miłośników gór, wspinaczy, backpackerów nastawionych na spędzanie czasu w naturze. Nocleg w hostelu? Raczej w namiocie przed hostelem. Kolacja w restauracji? Bardziej ugotowana samemu najprostsza pasta. Bilet na autobus? Prędzej łapanie od rana stopa, albo 167-dzień pedałowania na rowerze. Wszyscy są podobnej sytuacji i rozumieją się nawzajem.
Patagonia to też dobre miejsce, żeby zapomnieć o istnieniu lustra. Nie zwróciłam na to od razu uwagi, ale po pewnym czasie doszłam do wniosku, że nie pamiętam kiedy widziałam podróżującą osobę, dla której wygląd nie byłby obojętny. Ostatnią kobietę z makijażem widziano chyba w zeszłym sezonie, za to w ubraniach ceni się tylko ich funkcjonalność. Szczytem atrakcyjności są umyte włosy i czyste skarpetki. Oderwać się w tych stronach od miejskiego życia można jak widać na różne sposoby.

Lodowiec Perito Moreno – czy warto zobaczyć na żywo?

A wracając do Perito Moreno, wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać po lodowcu, ale widok na żywo, to gwarantowany opad szczęki. Przytłacza swoim ogromem, kolorem i ciągłą transformacją, bo żeby zobaczyć jak kawałek ściany odrywa się i wpada do wody nie trzeba czekać nawet 15 minut. Jest to też jeden z niewielu lodowców na świecie, który wciąż się rozrasta.
Podziwia się go z długich tarasów widokowych, które moim zdaniem zapewniają wystarczające wrażenia, dlatego wykupienie wycieczki łodzią można sobie spokojnie odpuścić. Miałam też napisać, że wjazd do parku zdecydowanie wart jest tych 330ARS które zapłaciliśmy (20euro/os), ale z 1.03, trzy dni po naszej wizycie, cena podskoczyła do 500ARS (30euro). Doliczyć trzeba jeszcze transport z miasta. Wejściówki drożeją w zastraszająco szybkim tempie (dwa lata temu cena była o połowę niższa) dlatego zastanawiam się na jakiej kwocie się skończy. Park Narodowy Los Glaciares ewidentnie zdaje sobie sprawę, że zagraniczny turysta jest w stanie zapłacić za Perito Moreno wiele. Zagraniczny, bo Argentyńczycy płacą połowę ceny. Podobne zasady dotyczą większości parków narodowych w Argentynie i Chile.
Jak by nie było, cena wciąż warta jest wrażeń i póki nie podskoczy do 100$ albo i więcej, to zdecydowanie warto zobaczyć ten lodowiec na własne oczy!

IMG_1329

IMG_1269

IMG_1272

IMG_1275 IMG_1280 IMG_1298

lodowiec perito moreno w argentynie

Lodowiec Perito Moreno Argentyna

lodowiec perito moreno zdjęcia

Lodowiec Perito Moreno Argentyna

IMG_1297doub  IMG_1289  IMG_1301   IMG_1285

IMG_1325

IMG_1326

Na koniec mam dość smutną wiadomość związaną z blogiem – wygląda na to, że dzisiejszy post jest ostatnim w tej podróży ze zdjęciami z mojego aparatu. Prawie miesiąc temu, tuż po wizycie w parku Los Glaciares zepsuł się i raczej nie ma szans, że zostanie naprawiony przed moim powrotem do Europy. Nie za bardzo mogłabym sobie pozwolić na długi czas oczekiwania na naprawę i koszty z nią związane, a poza Santiago nie mam po drodze zbyt wielu opcji gdzie mogłabym się jej podjąć.
Boli i będzie bolało, bo robienie zdjęć kompaktowym aparatem Benjamina to oczywiście nie to samo… Pewnie jeszcze bardziej będzie mi przykro po powrocie, kiedy naprawdę zobaczę, że nie mam z tej długiej podróży prawie żadnych “swoich” zdjęć.
Kto by się spodziewał, że aparat okaże się najbardziej bezużytecznym i najcięższym przedmiotem jaki zabrałam w tą podróż…
Nie wiem jeszcze jak poradzę sobie z tym w relacji z podróży na blogu, ale jakoś muszę.

 

Jakie inne miejsce odwiedzić planując wizytę w Perito Moreno? M.in. El Chalten, o którym piszę tutaj.