Kiedy Buenos Aires zaczęło przytłaczać, najlepsze co mogłam zrobić to opuścić miasto na kilka dni.
Wsiadłam na prom i 1,5h później byłam w Urugwaju, w Colonii del Sacramento. To urokliwe, kolonialne miasteczko założone w XVIII wieku przez Portugalczyków, przez lata było obiektem sporów z Hiszpanami, którzy urzędowali wtedy po drugiej stronie brzegu, w Buenos Aires. Zresztą bardzo przypominało mi odwiedzoną w Brazylii miejscowość Paraty, choć tamtejsze stare miasto było trochę większe.
Trafiłam na cudowną pogodę i momentalnie poczułam się jak na wczasach. W Buenos Aires zdążyłam zatęsknić za widokiem horyzontu. Każdy zachód słońca przemijał raczej niezauważalnie, słońce wcześnie znikało za budynkami odcinając dopływ pomarańczowych promieni. A tutaj ocean, wolna przestrzeń, spokój, i naprawdę poczułam, że robię sobie wakacje od wakacji.






