To już prawie tydzień odkąd się tu przeprowadziłam i tylko 30min od miejsca w którym mieszkałam poprzednio, ale otoczenie jest zupełnie inne. Góry stykają się z oceanem, a ja mieszkam praktycznie w lesie, choć jest miejsce w ogrodzie, z którego da się dostrzec Pacyfik.
Wcześniej było to typowe amerykańskie osiedle domków i zupełnie płaski teren, a teraz do samego domu muszę się wspiąć na niezłe wzniesienie.
Co do host rodziny, to mam dobre przeczucie, bo host rodzice wydają się być bardzo w porządku. Dwuletnia Kylie też okazuje się być łatwiejsza we współpracy niż nastolatek.
Do San Francisco mam 20-25min samochodem i łatwiejszy dojazd niż poprzednio.
Już teraz mogę powiedzieć, że tutaj podoba mi się znacznie bardziej, a Was zapraszam na mały spacer po okolicy.
Dom.
Odcinek z początku posiadłości do samego domu jest najtrudniejszy, pchając wózek czy rower robię przerwy w trakcie wspinaczki;).
Do oceanu mam 10-15min na pieszo.
Ta kaktusowata roślinka porasta zbocza nad Oceanem w Moss Beach.
Poszłam też na spacer do miejscowości obok- Montary, gdzie góry dochodzą do 1600metrów!
I sięgają Oceanu.
Montara ma fajną plażę, ale jest niebezpieczna do kąpania się.
Rozbawił mnie ten znak, no ale w końcu to Pacyfik i nigdy nic nie wiadomo;).
Wróciłam na zachód słońca do swojej miejscowości.
Usiadłam na ławce tuż nad Oceanem i wpatrywałam się w zachód słońca….