Menu
Food

My Christmas Eve in Birmingham.

Jedna z zalet świąt spędzanych poza domem? Zostają w pamięci na długo, podczas gdy rodzinne zlewają się w jedną Wigilię i ciężko przypomnieć sobie co robiło się w poszczególnych latach.
Boże Narodzenie w Birmingham nie okazało się wcale tak złe, jak na początku przypuszczałam, mogę nawet śmiało powiedzieć, że było bardzo udane!
Mam nadzieję, że i Wy miło spędziliście ten czas.

W sobotę około południa poszłam z Champem na zakupy spożywcze. Wymęczyły nas tłumy ludzi, ciężki plecak, torby, a w całym tym chaosie zgubiliśmy siatkę z rybami.
Kiedy wróciliśmy, Malezjyjczycy piekli już w naszej kuchni chleb, bułki, ciasteczka i pieczeń wieprzową przyrządzaną na dwa sposoby.
Ja zrobiłam focaccię, trufle z ciastek OREO i sałatkę ze świeżych warzyw z parmezanem.
W tle leciała muzyka, śpiewaliśmy hity lat 90tych i atmosfera była bardzo domowa.

Wigilia odbywała się w naszej części akademika, dwa piętra niżej. Miała zacząć się o 19, ale wszystko opóźniło się i rozpoczęliśmy ok 20.
 
 Każdy przyniósł ze sobą jakąś potrawę. Mama koleżanki z Finlandii upiekła tradycyjny chleb o lekko słodkim smaku, wysłała go do Anglii, a Veera przyrządziła z niego typową chińską świąteczną przekąskę z łososiem.
Celvin, ja. Johnson i Renee.

 Z głównych dań mięsnych mieliśmy baraninę z sosem miętowym, dwa rodzaje wieprzowiny, a Malezyjczycy upiekli indyka. 

  Krojenie indyka- niewdzięczna praca.

 Holenderki przygotowały zapiekanki makaronowe, zarówno mięsne jak i wegetariańskie.

 Moja focaccia, ciasteczka, pierniki i brytyjski pudding świąteczny.

Jeden z chłopaków z Malezji jest mistrzem robienia tortów. Już przy okazji urodzin jednej z Holenderek przekonałam się o tym. Ten również był pyszny, nie za słodki, wilgotny, a w smaku lekko kawowy.

Johnson, Champ i ja.
 
 Veera z Finlandii, Tess z Holandii. 

Na jednej Wiglii się nie skończyło.
W drugim budynku kolega z Litwy świętował tego dnia urodziny, ale nie wzięłam już ze sobą aparatu.
Tam z kolei wszyscy siedzieli przy stole, jak to klasycznie na Wigilię. Głównie studenci Erasmusa z Litwy, ale też ich znajomi, a później dołączyło jeszcze kilka innych osób.
Dania były podobne do polskich, to samo jeśli chodzi o tradycje. Nie zdziwiłam się też za bardzo, kiedy ktoś oświadczył, że w zamrażalniku chłodzi się wódka.
Nagadałam się, pośmiałam, najadłam za dwa dni i była najdłuższa Wigilia w moim życiu.