Kilka dni temu zaczęłam oglądać czwartą serię GIRLS. Słyszałam głosy, że to już nie to, co pierwsze sezony, ale póki co nie podzielam negatywnej opinii. Nadal żałuję, że odcinek trwa zaledwie 25min, a sezon składa się tylko z dziesięciu.
Jesienią, w przerwie od serialu, przeczytałam “Not that Kind of Girl” autorstwa Leny Dunham. O książce było głośno, więc pewnie obiła wam się o uszy, ale w skrócie, to zbiór jej osobistych esejów, w których Lena dzieli się historiami z dzieciństwa i wkraczania w dorosłość. Pisze o dorastaniu w artystycznej rodzinie, problemach psychicznych, dążeniu do idealnej sylwetki (yup, ona też się z tym zmagała), seksie, feminizmie, o początkach jej kariery i innych. Historie są w większości zabawne, czasem kompromitujące, jak przystało na bezpośredniość Dunham, ale opisane w taki sposób, że czytając jednocześnie słyszałam jej głos i sposób w jaki to wszystko opowiada.
Wiem, że niedawno wyszła polska wersja książki. Jednak patrząc na tytuł (choć niby przetłumaczony słowo w słowo) i okładkę (a la Perfekcyjna Pani Domu) jakoś nie czułabym się zachęcona do przeczytania jej. Może to też kwestia tego, że autorkę znam z innej roli niż bycie pisarką i wyróżnia się charakterystycznym poczuciem humoru. Czytając ją w innym języku niż oryginalny, ciągle zastanawiałabym się czy po polsku powiedziałaby to w taki właśnie sposób i pewnie odpowiedź brzmiałaby zazwyczaj – nie.
Ten post nie powstał jednak z powodu serialu, ani książki. Chciałam podzielić się wywiadem z Leną sprzed kilku miesięcy, na który natrafiłam wczoraj przypadkiem. Miałam obejrzeć przed snem tylko kilka minut, ale wciągnęłam się natychmiastowo i obejrzałam całe 42min. Nie tworzę z tej okazji zazwyczaj postów, raczej wrzucam linki na FB, ale bardzo lubię Lenę Dunham i nie miałam jeszcze okazji wspomnieć o niej na blogu, stąd motywacja do wpisu.