Pierwszy tydzień nowego semestru za mną. Nauczyciele rozdali nam papiery z materiałem do przerobienia, zadania, opis prace zaliczeniowych i znowu tego wszystkiego wydaje się tak dużo, że…echhh…powiedzmy, że skupiam się na tym, że do końca cierpienia pozostało jeszcze ‘tylko’ pięć semestrów;).
Dostaję czasami maile z pytaniami o szkołę, więc dzisiaj post raczej dla zainteresowanych tematem.
Moje nowe przedmioty w tym półroczu to Applied Communication Techniques, Consumer Behaviour in the Food Industry, Food and Recipe Development i Business Operations.
Applied Communication Techniques dzieli się na trzy części. Na jednej będziemy uczyć się poprawnego wygłaszania prezentacji, druga to tworzenie w programie graficznym, ulotek kulinarnych potrzebnych do trzeciej części. A ta ostatnia jest najważniejsza i najbardziej interesująca, bo zadanie na 50% oceny końcowej całego przedmiotu, to demonstracja kulinarna. W maju każdy z nas zabawi się w prowadzącego program kulinarny, prawdziwe gotowanie na ekranie;). Mamy w szkole taką salę-teatr, gdzie na środku stoi blat kuchenny z kuchenką, a zanim piekarniki i wszystko ogląda się z podwyższonych siedzeń. Nad blatem są światła i miejsce do zamontowania kamer, co zostanie wykorzystane do zbliżeń podczas procesu gotowania, za to inni będą oglądać je na ekranach telewizorów znajdujących się po dwóch stronach sali. Może być ciekawie…
Consumer Behaviour in the Food Industry, to jak nazwa mówi- zachowanie konsumenta w przemyśle żywieniowym. Takie połączenie marketingu, psychologii itp. Małe zadanie domowe na ten tydzień, to poświęcenie jednego dnia na sfotografowanie wszystkiego co zjadłam, kupiłam, wyrzuciłam i odpowiedzenie na kilka zadanych pytań;).
Food Recipe Development też dzieli się na dwie części. To jakby kontynuacja zajęć z gotowania, ale tym razem trochę trudniejsza. Duży większy nacisk kładą na własną inwencję, pomysły, samodzielne tworzenie przepisów niż podążanie za innymi. Na to akurat się cieszę, ale wiem, że do tego dochodzi do tego dużo papierkowej roboty (jak w poprzednim semestrze), której nie znoszę, jestem w tym słaba i tak naprawdę na niej wszystko się opiera.
Druga część tego przedmiotu to jedzenie od strony biologii, czyli podstawy żywienia itp.
Business Operations to podstawy ekonomii i finanse. Oczywiście wszystko będzie kręcić się wokół przemysłu żywieniowego. Już zostałam nastraszona rysowaniem wykresów i liczeniem w drugiej części semestru, więc zastanawiam się ile razy będę płakać przez ten przedmiot;).
A tak poza tym, to ten semestr wydaje się trudniejszy od poprzedniego, plan zajęć też mam dużo gorszy niż w poprzednim semestrze. Rozpieścili nas 4-dniowym weekendem, a teraz brutalnie skrócili do dwóch dni;).
Dodatkowo nadal będę chodzić na hiszpański, zapisałam się też na chiński, ale zajęcia wypadły wtedy, kiedy mam hiszpański, więc przepada. Zamiast tego wybrałam zaawansowany niemiecki i jednoczeście wolny czwartek zamieniłam sobie na wstawanie na godz. 9, jak w trzy poprzednie dni. Pewnie niedługo zacznę przeklinać ten wybór;). Dołożyłabym jeszcze włoski czy francuski, bo języki obce są jedynymi przedmiotami których moja szkolna fobia nigdy nie dotyczyła, ale 6h dodatkowych zajęć chyba mi wystarczy.
Jak się pewnie domyślacie, powoli zaczynam skreślać dni do podróży do Azji. Pozostało 5 tygodni, czas leci jak szalony, a ja muszę zabrać się za planowanie. Boję się, że wszystko co najgorsze w szkole zacznie się po moim powrocie, a ja nie będę miała czasu nic zrobić przez ten wyjazd, ale jakoś to będzie. Przez Boże Narodzenie też nic nie zrobiłam, chociaż byłam na miejscu… Dam radę, w końcu nie mam wyjścia;).
No i najlepsze, że semestr letni kończę 25 maja. Później mam tydzień egzaminów (a dokładnie to dwa) i w czewrcu trzy tygodnie praktyk.