Nie wiem dokładnie ile dostałam od Was pytań, ale myślę, że ponad 150. Jest ich za dużo, żeby odpowiedzieć na wszystkie w jednym poście, dlatego podzieliłam je na kilka części i będę je dodawać co jakiś czas. Zacznę od tych wiążących się z przeszłością i uczuciem samotności, czy dyskomfortu w związku z ciągłym przebywania poza domem, bo trochę takich pytań się przewinęło;).
Czy masz jakieś wspomnienie/wrażenie/smak/zapach, które/y kojarzy Ci się z pierwszą (lub jedną z pierwszych) podróży?
Smak, zapach, raczej nie, prędzej wspomnienia z miejsc. Najwcześniejsze mam chyba z wyjazdu do Międzyzdrójw jak miałam 3 lata. Później jakieś urywki z Berlina, pewnego wyjazdu w góry, pamiętam też różne rzeczy z Danii, a nie miałam wtedy chyba więcej niż 4 lata.
Z tego co wyczytałam na blogu to wiem, że od małego podróżowałaś z rodzicami, a co i kiedy skłoniło cię do podróży na własną rękę?
Podróżowanie samemu ma bardzo dużą zaletę, możesz w ciągu kilku minut podjąć decyzję o wyjeździe, nie musisz nikogo pytać i czekać na odpowiedź, przekonywać, dostosowywać sie, kiedy w tym czasie znikają tanie bilety;). Jak już poczułam się wystarczająco pewnie, to w końcu sama wybrałam się w podróż.
Czy gdybyś mogła cofnąć czas i jeszcze raz podjąć decyzje co chcesz robić po maturze, zmieniłabyś coś?
Tak, nie poszłabym od razu na studia, wyjechałabym za granicę, do pracy/ na wolontariat/ została au pair czy cokolwiek innego. Niestety tak jak większość ludzi, zostałam przygnieciona przez presję i oczekiwania całego świata, że po liceum należy iść na studia. Ale w porę je znienawidziłam, wylałam litry łez i wyrwałam się stamtąd. To nie jest tak, że jakoś szczególnie żałuję tego wszystkiego, bo każda decyzja wiązała się z czymś pozytywnym, no ale gdybym zdawała maturę jeszcze raz to poszłabym troche inną drogą.
Kim jesteś dzisiaj w porównaniu do siebie sprzed kilku lat?
(koło ratunkowe do dziwnego pytania: jak Ty siebie widzisz i oceniasz, albo jak wracasz do domu rodzinnego po kilku miesiącach nieobecności-jak widzi Cię rodzina, np. mówią, że bardzo się zmieniłaś albo nabyłaś jakieś nowe cechy?)
Na pewno przewartościowałam sobie pewne rzeczy w ostatnich latach, patrzę na pewne sprawy inaczej, rozwinęłam się w kilku dziedzinach, dojrzałam, zmądrzałam, ale chakarkter w gruncie rzeczy mam ten sam. Z mamą rozmawiam średnio co drugi dzień, więc to też nie jest tak, że po pół roku wracam do domu i nagle rodzice widzą zmianę;).
Gdzie do tej pory mieszkało Ci się najlepiej? Dlaczego?
W Nowym Jorku, głównie z tego względu na to, że mieszkałam w sercu miasta i czułam się jak w centrum wszechświata. Zawsze coś się działo, metro działało przez 24h, jedzenie było wspaniałe. Odbywało się też mnóstwo wydarzeń kulturalnych, miasto jest bardzo fotogeniczne i mogłam codziennie odkrywać nowe miejsca i być zaskakiwana.
Czy początkowo prowadząc bloga mialaś myśli, że może on nie ma szans na wybicie, ze mało osob go odwiedza? Reklamujesz bloga na jakichś stronach czy sam zdobył popularność?
Ja nadal nie uważam, żeby ten blog się wybił i że odwiedza go dużo osób. Gdyby miał odnieść sukces, to pewnie już by się to stało. Czasami nawet głupio mi z myślą, że prowadzę go już tyle lat, a tak wolno posuwam się do przodu;). Początkowo nie zastanawiałam się nad tym ile osób będzie go odwiedzać, mało czy dużo i teraz też nie prowadzę go z tego powodu.
Nie reklamowałam bloga, ale są blogerzy, którzy mają go w linkach na swoich stronach i przez to trafiają do mnie nowi czytelnicy. Wiele osób trafia też przez Facebooka, wszukiwarki czy z polecenia znajomych.
———————–
Jak wyglądała Twoja pierwsza samotna podróż, ale nie jakaś zorganizowana wycieczka ze szkoły tylko taka w Twoim stylu ;)- tanie linie lotnicze, coachsurfing czy co to tam.
Wymienię dwie, bo po raz pierwszy skorzystałam samotnie z Couchsurfingu, kiedy wieku 20 lat postanowiłam przeprowadzić się do Londynu. Na pierwszych kilka dni zatrzymałam się u Couchsurfera, a w międzyczasie udało mi się znaleźć mieszkanie i po paru dniach pracę.
Z kolei kilkudniowy samotny wyjazd odbyłam dwa miesiące później do Porto w Portugalii. Znalazłam tanie bilety i zatrzymałam się u dwóch różnych Couchsurferów.
W Porto u pierwszego Couchsurfera poznałam dwie Amerykanki i Norweżkę. Kilka dni później spotkałam je przypadkowo na ulicy i razem z moim drugim hostem wybraliśmy się całą paczką na tradycyjne lokalne danie, francesinha. Do dzisiaj jesteśmy znajomymi na FB. Jedna z dziewczyn od niedawna jest mamą, druga mieszka w Sztokholmie, a trzecia skończyła Harvard i tam pracuje. Niby było to tak niedawno, a tyle się zmieniło…
Jesteś wspaniałą osobom, spełniasz swoje marzenia, podróżujesz. Nie czujesz się w tym wszystkim trochę samotna? Na pewno nie brakuje Ci przyjaciół i wsparcia rodziny, mówię o kimś kto byłby przy Tobie cały czas i dzielił z Tobą każdą z tych wspaniałych chwil.
Dziękuję! Rozumiem, że mowa o partnerze? Nigdy nie szukałam chłopaka na siłę, jeżeli się pojawi ktoś wyjątkowy to fajnie, ale bez drugiej osoby radzę sobie równie dobrze. Poza tym mam świadomość, że w mojej sytuacji miłość nie jest szczególnie mile widziana, bo wszystko zawsze kończy się na związkach na odległość. Bardziej zależałoby mi na grupce przyjaciół tu na miejscu.
Czy nie obawiasz się przed podróżą, że nie przyniesie Ci radości jeśli pojedziesz sama?
Czy jesteś na co dzień otwartą osobą, odważną i zagadującą w autobuach i pociagach czy raczej skrytą? Dzięki za inspiracje i motywację do działania:)
Cała przyjemność po mojej stronie;). Nie, ale ostatnio miewam takie obawy na myśl, że miałabym z kimś gdzieś jechać;).
Nie jestem skryta, ani nieśmiała, ale też nie jestem osobą której wszędzie pełno. Potrafię zagadywać obcych ludzi, to akurat nie jest problemem, ale rzadko mam powody, żeby to robić w codziennych sytuacjach.
Moje pytanie dotyczące bardziej kwestii psychicznej : osobiście zawsze gdy podróżuję po jakimś czasie zaczynam źle się czuć w nowym miejscu, zaczynam bardzo tęsknić za domem, zaczynam czuć dyskomfort. Czy to uczucie nie doskwiera Ci w podróżach?
Doskwierało do 12 roku życia, nie mogłam spędzić nocy poza domem, bo płakałam za mamą. Kiedyś na obozie tanecznym myślałam o wyskoczeniu z okna, złapaniu stopa i jechaniu przez pół Polski do domu, żeby tylko znaleźć się przy mamie. Patrząc na to jak żyję od kilku lat, aż nie chce się wierzyć :D.
A myśląc o dorosłym życiu to uważam, że to kwestia przyzwyczajenia, im więcej się wyjeżdża, tym bardziej się człowiek przyzwyczaja. No ale jeżeli coś innego sprawia, że czujesz się nieszczęśliwa, a przy okazji jesteś daleko od domu, to wtedy tęsknota jest najmocniejsza.
Czy bycie za granicą, częste i długie podróże nie przyczyniają się do braku prawdziwych przyjaciół? (lub też pogorszenie stosunków)? Bardzo nurtuje mnie to pytanie; dodam, że nie umiem żyć bez najbliższych mi osób, więc podróże (długie) są ciężką sprawą.
Jeden z ostatnich wieczorów w akademiku, jeden z najlepszych oraz przyjaciel którego brakuje mi tutaj szczególnie w tym roku, Marcin.
Nigdy nie byłam duszą towarzystwa, chodziłam własnymi ścieżkami, ale w ostatnich latach pogłębiło się to chyba jeszcze bardziej. Nie wiem czy fakt, że nie chce mi się ze wszystkimi gadać wynika z ilości spotykanych ludzi. Raczej chodzi o to, że szybko męczę się rozmową o niczym. Więcej słucham niż mówię, dlatego lubię, kiedy ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia.
Nie, myślałam, że będzie to świetna przygoda, że nie znudzi mi się szybko, no i tak właśnie było.
Jesteś na studiach w Anglii, właściwie jesteś tam sama. Ja mam 20 lat, pierwszy rok studiuję w Lublinie, miałam rok przerwy, poprawiałam maturę, nie poszło, pracowałam… i, żeby “nie marnować roku” dostałam się tylko na UMCS i tak zostałam. Wiem, że każdy człowiek jest inny, ale jak Ty sobie radzisz? Jak radziłaś sobie wyjeżdżając pierwszy raz do Anglii, później do Stanów, czy było ci ciężko? To nawet nie chodzi o tęsknotę za domem, ale nie potrafię odnaleźć się tutaj, wiem, że NY to zupełnie co innego, ale Tobie nie podoba się w Birmingham, co robisz że DAJESZ RADĘ?
Im więcej się wyjeżdża i przebywa w różnych miejscach czy wśród różnych kultur, tym szybciej człowiek oswaja się z danym z miejscem i przekłada się to na kolejne doświadczenia. Z drugiej strony nie wszędzie musisz czuć się jak w domu. Dla jakiegoś celu można się czasami poświęcić, o ile jest tego wart. Nie lubię Birmingham, ale wytrzymuję, bo wiem, że jestem tu z misją skończenia studiów. Z góry założyłam, że nie będzie to dla mnie najlepszy czas, więc przynajmniej się nie rozczarowałam;). Daję też radę bo póki co ciągle mam przed sobą wizje podróży, sam fakt czekania do wakacji by mi nie wystarczył.
Przyzwyczaiłam się, że nigdy nie mam przy sobie przyjaciół, a jeśli mam, to że będę musiała się niedługo z nimi rozstać. Moi najbliżsi znajomi praktycznie nie znają się ze sobą, bo nigdy nie było okazji żeby zebrać wszystkich w jednym miejscu, a mieszkają w innych miastach lub państwach. Chciałabym, że któregoś dnia wszyscy spotkali się w jednym gronie.