Między jednym nominowanym filmem, a drugim, zrobiłam przerwę na coś spoza Oscarowej listy. Poziom wcale nie poszedł w dół, bo Short Term 12 okazał się świetny.
Dlatego zamiast wysyłać Was do kina na “Wilka z Wall Street”, co część z Was już pewnie zrobiła, albo zamierza w niedługim czasie, dostajecie za zadanie obejrzenie “Przechowalni numer 12”.
Akcja toczy się w ośrodku dla młodzieży z trudną przeszłością, a głównymi opiekunami są oddani swojej pracy, Grace i Mason. Oboje mają po dwadzieścia pare lat i również niełatwą przeszłość za sobą. Ponadto w przerwie od bycia oparciem dla podopiecznych, starają się zbudować razem stabilny związek.
Pomimo przejmujących historii, film pokazuje poważne problemy z pewnym dystansem. Już pierwsza, luźna, scena filmu, gdzie Mason opowiada jakąś zabawną historię, zostaje zakłócona dramatycznym zachowaniem jednego z wychowanków. Sytuacja jednak zostaje szybko opanowana, a po chwili znowu jest tak, jakby nic się nie wydarzyło i Mason może skończyć opowiadać, to co zaczął.
Zresztą już nawet dwójka głównych bohaterów jest wystarczającym powodem, żeby zasiąść do filmu. Świetna gra aktorska Brie Larson jako Grace i Mason, przykład chłopaka prawie idealnego- niebanalnego, z dobrym poczuciem humoru, dystansem i przejmującą opiekuńczością w stosunku do Grace. Typ występujący rzadko, zarówno w filmach jak i rzeczywistości.
Obejrzyjcie w wolnej chwili.