Unoszę się na wodzie w bezruchu z rękami założonymi za głową, patrzę w niebo i kołyszące się liście palm. Przez zatopione uszy dochodzą mnie zniekształcone głosy i śmiechy osób zgromadzonych nad basenem. Odłączam się na chwilę, wypływam na środek, leżę i szeroko uśmiecham do samej siebie, nucąc od czasu do czasu jakąś piosenkę.
Odbijam się od ściany i wynurzam po drugiej stronie basenu. Rozmawiam z kimś, a za chwilę płynę w kierunku innej grupy osób. W przerwach woda pochłania moją uwagę i znów siedzę po turecku na dnie basenu.
Pierwsza godzina, druga, trzecia, czwarta. Ledwo zauważam zachód słońca i nastałą noc. Zaczynam odczuwać chłód, ten upragniony chłód, którego tutaj jest tak niewiele. Jeszcze jeden skok do wody, kolejny, teraz już naprawdę ostatni. Wychodzę z wody, ale najchętniej zaczęłabym wszystko od początku.
Written by
Ula
W poprzednią niedzielę znajomy sąsiad zaprosił hostelową ekipę na pool party. Powiadomiliśmy naszych znajomych, zabraliśmy ze sobą gości i poszliśmy chłodzić się w basenie.
Julissa i Jade.
Sharon z Kanady zatrzymała się u nas na kilka dni. Ma własny biznes z wegańskimi wypiekami, a poza tym gra na gitarze i pięknie śpiewa.
Ze Svenem z NZ i jego dziewczyną Jess najprawdopodobniej zobaczę się w Nicaragui, bo podążają podobną trasą do mnie.
Po imprezie przenieśliśmy się do naszego hostelu. Sharon grała i śpiewała przez następne dwie godziny, a ja nie mogłam powstrzymać łez na kilku kawałkach.
Further Reading...
Seeing San Diego from up in the air.
May 26, 2010Cupcakes for breakfast, Brooklyn Bridge for dinner.
May 15, 2011To ja już zimie podziękuję.
February 5, 2014
Previous Post