Do Portland dotarliśmy pod wieczór i naszym jedynym planem na ten dzień było znalezienie kolacji. Wybraliśmy do znajdującego się niedaleko naszego Airbnb parku food trucków- Tidbit Food Farm and Garden. Zjawiliśmy się niecałą godzinę przed zamknięciem, więc część miejsc była już zamknięta, niektóre z dań wyprzedane, ale mimo wszystko znaleźliśmy coś dla siebie.
Po wielkim śniadaniu w Seattle miałam ochotę na coś lekkiego z surowymi warzywami. Wybrałam miskę pełną zielonych warzyw z ryżem i kilkoma różnymi sosami z jednego z wegańskich stoisk.
Benjamin zamówił doskonałą hawajską Aloha Bowl z grillowanym ananasem, tofu, awokado, sezamem, ryżem i nudlami.
Kolejny dzień zaczęliśmy od załatwienia kilku spraw związanych z wynajmowanym autem, a potem zajrzeliśmy do Lardo, jednego z najpsłynniejszych miejsc z kanapkami w Portland.
Miałam ogromny problem ze zdecydowaniem się na jedną z kilkunastu kanapek w menu, ale w końcu padło na Porchettę. O WOW. Choć ta kanapka pochodzi z Włoch, do tej pory najlepszą jadłam w San Francisco, a teraz mogę powiedzieć, że w Portland. Była idealna, okazała się być najlepszym daniem w całej naszej podróży.
Do kanapki zamówiliśmy domowe frytki z chrupiącymi ziołami i parmezanem.
Prawdziwy pig out!
Po drugiej stronie ulicy znajduje się jeden z wielu food cart parków, Cartopia.Nie miałam problemu, żeby znaleźć kolejne miejsca, w których chciałabym zjeść (Pyro Pizza albo PB’J Grilled!), ale z pełnym żołądkiem i z oszczędności rozejrzałam się tylko po stoiskach i ruszyliśmy dalej.Spacer do centrum obrzydził nam trochę Portland. Szliśmy przy ulicy o szerokości autostrady, przechodziliśmy pod ogromnymi wiaduktami i była to jedyna droga, żeby przedostać się na drugą stronę rzęki mostem Hawthorne. To ma być to bardzo rowerowe, zielone, alternatywne miasto…? – mówiłam do Benjamina. Sceneria była paskudna, czuliśmy się jak w najbardziej nieprzyjaznym ludziom mieście. Dostarczyciele paczek w Stanach jeżdżą najczęściej z otwartymi drzwiami i wypadają z aut z na ostrych zakrętach. Może nie do końca, ale zawsze ciekawiło mnie czy zdarzyło się komuś wypaść. Adler Street Food Cart Podto centralna lokalizacja zawalona stoiskami z jedzeniem. Jedne są lepsze, inne gorsze, ale wybór jest ogromny i jest tu kilka takich których nie powinno się przepuścić (np. Nong’s Khao Man Gai!).
Ace Hotel, numer 1 wśród hipsterskich hoteli. Zasłynął przełamując kilka koncepcji, które na początku 2000 były w hotelarstwie nieznane. Założyciel Ace zdawał sobie sprawę, że ekskluzywne hotele, to zazwyczaj te najsmutniejsze, gdzie wszyscy trzymają się na dystans i nikt ze sobą nie rozmawia. Zależało mu więc na tym, żeby goście jego hotelu byli wymieszaną społecznością. Może nie było tam nigdy pokoi na miarę cen hostelowych, ale Ace wyszedł z pomysłem oferowania zarówno ekskluzywnych pokoi jak i tańszych, ze wspólną łazienką, choć od tamtego czasu ceny pokoi generalnie poszły mocno w górę . Kolejną charakterystyczną cechą miał być design. Meble z odzysku, dekoracje vintage, sztuka współczesna, wystrój stworzony został z myślą o ludziach z branży kreatywnej. Hotel miał też pełnić funkcję miejsca, w którym chce się przebywać, dlatego też często w budynku hotelu znajdują się dobre restauracje, kawiarnie czy cocktail bary, do których z przyjemnością przychodzą również miejscowi.
Ace Hotel powstał w Seattle, choć lokalizacja w Portland jest chyba bardziej znana i to tutaj znajduje się teraz siedziba główna. Hotel rozrósł się na kilka innych amerykańskich miast, dotarł nawet do Londynu, a dzisiaj wiele hoteli na całym świecie wzoruje się na idei zapoczątkowanej przez Ace.
Pearl District – niegdyś industrialna część miasta, od lat 80tych przechodzi transformację. Przyciągnęła artystów, ale też pieniądze, w związku z czym powstaje tu obecnie sporo kondominium, a stare magazyny zamieniły się w lofty. Industrialny klimat jest nadal obecny, jest tu również trochę miejsc wartych odwiedzenia. W gruncie rzeczy to ta ciekawsza cześć centrum miasta.
Powell’s Books – podobno największa niezależna księgarnia na świecie, sprzedająca także używane ksiązki. Spędzić można tutaj cały dzień, a żeby się nie zgubić, sklep oferuje mapy. Księgarnia jest ogromna! Sama nie wiem kiedy nam upłynęły tutaj prawie dwie godziny. Nigdzie nie widziałam też tak ogromnego działu z książkami kulinarnymi jak tutaj.– Dzień dobry, pan pisze wiersze na maszynie, tak? Czy mogę podyktować dla mojej dziewczyny?
– Ależ proszę!
W drodze powrotnej rzekę przecinaliśmy głównym, centralnym mostem, ale wrażenia nie były dużo lepsze. Szkoda, że rzeka Willamette nie ma w mieście żadnej pozytywnej funkcji. Nic się wokół niej nie dzieje, odnosi się wrażenie jakby zawadzała mieszkańcom.
Jedno przekroczenie rzeki w tym samochodowym hałasie i człowiek ma ochotę uciekać do lasu.
Kolor naszego domu z Airbnb był superrr!
Właścicielka była bardzo sympatyczną kobietą, drugi wieczór spędziliśmy z nią w ogrodzie przy butelce wina, gadając o Portland i amerykańskich problemach. A nawiązując do Portland jako miasta psów – jednego ze swoich psów, chihuahuę, wyprowadzała w wózku przypominającym ten dla dzieci.
Mieszkaliśmy niedaleko Reed College, jednej z najlepszych uczelni artystycznych w kraju. Na krótko przed wyjazdem poszliśmy na spacer zobaczyć campus. Uczelnię możecie kojarzyć ze wzmianek o życiu Steve Jobsa, bo to uczelnia, którą rzucił, ale też tutaj chodził na zajęcia z kaligrafii, które zainspirowały go i przyczyniły się do zaprojektowania Macintosha.
W Reed rozpoczynał się akurat semestr dla nowych studentów, więc obserwowaliśmy rejestrację, robienie zdjęć do legitymacji, przejętych rodziców i zastanawialiśmy się czy ktoś z nowych studentów osób okaże się jakimś wielkim talentem.Ostatni posiłek w Portland i kolejna kanapka, tym razem z Shut up and Eat. Meatball sandwich z klopsami, sosem pomidorowym, provolone, asiago i parmezanem. Wzięłam pół porcji, ale ledwo ją pokonałam.
Benjamin niezadowolony, że do tej pory najczęściej musiał dzielić się ze mną jedzeniem, zapowiedział, że tym razem bierze całą kanapkę dla siebie i w ogóle całą, a nie pół porcji! Zamówił Philly cheesesteak i…najadł się na dwa dni.
Portland Oregon po części okazało się takie jak w moich wyobrażeniach. Ten post z pewnością przedstawił miasto w bardzo pozytywnym świetle, ale mimo wszystko wyjechałam stamtąd trochę zawiedziona. Wydaje mi się, że to przez wysoko postawioną poprzeczkę. Miałam oczekiwania, że będzie to miasto z kategorii tych najfajniejszych, w których mogłabym zamieszkać. Dałabym mu drugą szansę, ale wiem, że mimo wszystko nie zyskałoby mojej sympatii na miarę NYC czy SF.
W każdym razie cieszę się bardzo, że udało mi się w końcu Portland odwiedzić i mam nadzieję, że Wy też będziecie mieli okazję tutaj wpaść.