Menu
Uncategorized

Powolne pożegnanie z Londynem.

Powoli zegnam sie z Londynem bo niedawno postanowilam, ze wracam do domu.
Zmusila mnie do tego obecna sytuacja. Od dwóch tygodni nie mam pracy, nie moge znalezc nowej. Wiem, ze czasami trzeba czekac dluzej, zeby znalezc kolejna, ale ja nie mam na to czasu i pieniedzy, zeby pozwolic sobie na takie ciagle “nicnierobienie”.
Mój chlopak jest w takiej samej sytuacji (pracowalismy w tym samym miejscu i równoczesnie stracilismy prace). On dostal sie na fizjoterapie i to dla niego z pewnoscia lepsza perspektywa, niz bycie bezrobotnym tutaj niewiadomo jak dlugo;).
Przez trzy miesiace wspólnego mieszkania (on przyjechal tu pózniej ode mnie) przyzwyczailam sie do niego bardzo i teraz ciezko byloby mi zostac tutaj samej. Musialabym tez szukac nowego mieszkania bo to w którym mieszkam zostanie sprzedane.
Najbardziej boli mnie to, ze jesienia planowalam podróz na drugi koniec swiata, a teraz musze ten plan przelozyc na troche dalsza przyszlosc. Cierpie z tego powodu strasznie, bo bez podrózy zyc nie moge, a nie moge sie doczekac kiedy wyrwe sie w miejsce po drugiej stronie kuli ziemskiej…
Szkoda, ze czasami realizacje marzen trzeba przelozyc na pózniej…
W pierwszych dniach po podjeciu tej decyzji sporo plakalam, ale teraz juz sie z ta mysla oswoilam i ciesze sie, ze po tak dlugim czasie znowu bede w domu;).
O moich planach na ten rok pewnie jeszcze przy okazji wspomne, ale kiedy bedzie to juz cos pewnego;).
Do Londynu na pewno wróce jeszcze nie raz, na dluzej czy krócej, bo swietnie czuje sie w tym miescie i wiem, ze mam w nim jeszcze tyyyyyle do odkrycia…
Na razie jednak musze cieszyc sie ostatnimi dniami tutaj, a pozatym mam jeszcze duzo zdjec do dodania z UK:).
shirt: H&M
trousers: Topshop
boots: New Look