Po tygodniu spędzonym w Sao Paulo wróciłam na cztery ostatnie dni do Rio. Z autokaru przesiadłam się na lokalny autobus i przejechałam miasto, żeby dotrzeć do faweli Vidigal i tego samego hostelu, w którym zatrzymałam się wcześniej. Była akurat pora zachodzącego słońca, kierowca pędził jak szalony, a ciepłe powietrze wpadało przez otwarte szyby autobusu i wymuszało na mojej twarzy uśmiech. Rio w tych ciepłych kolorach wyglądało niewiarygodnie pięknie. Bardzo się cięszyłam z powrotu, czułam się trochę tak, jakbym wróciła do domu.
Tylko hostel bez z Laure, Tiago, Alexa i Hakana nie był już tym samym miejscem… Zostały pojedyncze znajome twarze, ale nikt z kim spędzałam wcześniej czas. Hostel świecił pustkami, a ja tęskniłam za ekipą, wieczorami szczególnie. Przesiadywałam na kanapie i myślałam o tym, co robilibyśmy wspólnie, albo o ile uboższe byłyby moje wspomnienia z Rio gdyby nie ta wesoła czwórka…
Ostatnie dni w Brazylii minęły mi na spacerowaniu po pobliskich okolicach, Leblon, Ipanemie, faweli Vidigal. Wykorzystałam też piękny słoneczny dzień jako ostatnią szansę na ‘złapanie słońca’, a zamiast Leblon i Ipanemy wybrałam się wreszcie na plażę położoną najbliżej hostelu.
