Menu
Podróże

Przerwa wielkanocna: Edynburg

Trzeci rok moich studiów miał być zadedykowany zwiedzaniu Wielkiej Brytanii, ale nie mogę powiedzieć, żeby plan się powiódł. Całkiem solidnych usprawiedliwień mam cały worek, ale mimo wszystko żałuję, że nie poznałam tego kraju lepiej, bo kryje sporo pięknych miejsc, a ja poznałam bardzo niewielką część z nich.
Wyjazd do Szkocji to trochę próba uratowania końcówki mieszkania tutaj. Jak zwykle pomogły tanie bilety i fakt, że odwiedził mnie Benjamin. W końcu wiosenne randkowanie w Edynburgu bije na łeb chodzenie za rączkę po Birmingham.

Na podróż złożyła się jeszcze jedna rzecz, która wymaga opisania całej historii. Otóż kilka miesięcy temu dostałam od Małgo maila z kilkoma pytaniami o Nowy Jork. Wtedy kojarzyłam ją jako czytelniczkę mojego bloga, ale po wymianie wiadomości zapoznałam się też z jej blogiem, The Fleeting Day. Małgo już wtedy zapraszała mnie i Benjamina do Edynburga, a po jakimś czasie ponowiła zaproszenie pod którymś z postów. Kiedy w końcu napisałam jej maila, że faktycznie wybieramy się z Benjaminem do Szkocji, okazało się, że Małgo będzie wtedy z mężem w Chile! Jeszcze w tej samej wiadomości Małgosia zaproponowała, że zostawi nam klucze do ich mieszkania. Tak po prostu, jak byśmy znały się od zawsze i było to najzwyczajniejszą reakcją na świecie. “Częstujcie się wszystkim, co znajdziecie i czujcie się jak u siebie w domu” – napisała na jednej z notek zostawionych na stole. Jeszcze się oficjalnie nie poznałyśmy, a ja już miałam ochotę porządnie ją wyściskać! I jakby całej tej sympatii było mało, zalała mnie później wielka fala podziwu, kiedy przeczytałam, że Małgo w trakcie pobytu w Chile oficjalnie została lekarzem. Studiowanie medycyny to dla mnie generalnie kosmos, studiowanie jej w obcym kraju robi jeszcze większe wrażenie.
W końcu udało nam się poznać na dzień przed naszym wyjazdem, ale do tego jeszcze wrócę w jednym z kolejnych wpisów.

Dzisiaj pierwsza część zdjęć z Edynburga, na dobrą sprawę chyba najsłabsza, bo z najładniejszymi miejscami, zarówno w mieście jak i poza nim zapoznaliśmy się w kolejnych dniach.

IMG_3363aaLovecrumbs. Jedna z tych kawiarni, na którą wystarczy rzucić okiem z ulicy, żeby wiedzieć, że warto przekroczyć jej próg.

IMG_3368doubZamek prześwituje między budynkami, wyłania się ponad nimi, albo wyrasta przed tobą i każe się okrążać.IMG_3375aaWdrapaliśmy się na wzgórze zamkowe bez planu zwiedzania wnętrza, co podobno i tak zupełnie nie jest warte swojej wysokiej ceny. W oddali widać wzgórze (a tak naprawdę to nieczynny wulkan) Arthur’s Seat, gdzie dotarliśmy w dalszej części dnia.

EdynburgEdynburgEdynburgArthur's seat EdinburghJest trochę miast, na które można spojrzeć sobie z góry z położonych blisko wzgórz, ale te skały na Arthur’s Seat są niesamowite. Nie chce się wierzyć patrząc na to zdjęcie, że za plecami miałam zabiegane miasto.

Edinburgh view Edinburgh Edinburgh centreWidok z Princess Street, głównej ulicy handlowej, na dużo ciekawszą drugą stronę, którą odgradzają tory i dworzec, chociaż dużo bardziej pasowałaby tu rzeka.