Menu
Podróże

Rzym – z wizytą u Franciszka

Tak się złożyło, że trzeci rok z rzędu odwiedziłam Rzym w tym samym czasie, na początku grudnia. Dwa lata temu miasto było głównym celem wyjazdu, w zeszłym roku przystankiem w drodze do Australii, a tym razem z Rzymu lecieliśmy dalej do Fez.
Dwie noce w stolicy Włoch, żeby napełnić żołądki świetnym jedzeniem- do takiego planu raczej nie trzeba mnie namawiać. Wyszło na to, że nie byliśmy w żadnym nowym miejscu, tylko wracaliśmy do starych, sprawdzonych, których adresy znajdziecie w moim subiektywnym przewodniku po Rzymie.

To była pierwsza wizyta Tomasza w Rzymie, więc w planie wycieczki nie mogło zabraknąć Watykanu. Z centrum miasta pojechaliśmy do najbliższej stacji metra i szybko zauważyliśmy, że w stronę Placu św. Piotra zmierza podejrzanie dużo ludzi. Na miejscu czekały już tłumy i dojrzeliśmy papieża Franciszka. Później dowiedziałam się, że co środę odbywają się tam audiencje generalne.
Zostaliśmy do końca audiencji.
Duecentogradi to najlepsza jedzeniowa opcja, kiedy głód dopada w Watykanie. Niestety znowu nie udało mi się spróbować ich kanapki z mozzarellą i Nutellą, bo byłam zasłodzona po śniadaniu. Polegałam tylko na tym, co zamówił Tomek z Wojtkiem i wzięłam od nich kilka kęsów.
Zajrzeliśmy do delikatesów Franchi, idealnego miejsca na zrobienie spożywczych zakupów w postaci tradycyjnych włoskich produktów, zapakowanie ich próżniowo i zabranie do domu. W sklepie można kupić też gotowe dania i zjeść na miejscu.
Skusiliśmy się na talerz ośmiorniczek w pomidorach. Bardzo proste, a jednocześnie genialne w smaku… Uznałam je za najlepsze co zjadłam podczas tej wizyty w Rzymie.
Dużo czasu spędziliśmy chodząc po ulubionym Trastevere.
Poszliśmy też do piekarni Il Forno Roscioli, która szczerze mówiąc jest chyba jednym z moich ulubionych kulinarnych adresów na świecie. Przychodzę tam zawsze po pizzę, ale słodkie wypieki wręcz błagają, żeby ich spróbować….tylko nigdy nie mam już w brzuchu miejsca na deser.
Najwięcej zjedliśmy pizzy z pomidorami, bo jest znacznie tańsza od reszty. Do tego dokupiliśmy pesto i szynkę parmeńską i niczego więcej do szczęścia nam nie brakowało.
 
Spacer w stronę Trastevere.
Postanowiliśmy wejść na wzgórze Janiculum, na które nie dotarłam ostatnim razem.
Z jednej strony widok na Rzym, z drugiej na Watykan.
Kolacja w La Mani Pasta i moja pasta z ricottą i bekonem. Zeszłoroczną carbonarrę wspominam trochę lepiej.
Nie mogłam się doczekać powrotu do Pizzarium i dotarliśmy tam w dzień wylotu. Tylko miałam wrażenie, że ceny poszły trochę w górę, a może po prostu wcześniej tego nie odczułam jedząc sama. Spróbowaliśmy małych kawałków różnych pizzy, połączenia smaków nie zawiodły. Bardziej tradycyjne od mortadelli, karczochów z parmezanem, po surowego dorsza z pomidorami i pastą z ciecierzycy, albo ricottę z brzoskwiniową marmoladą z chilli i orzechami…mmm!