Menu
Food

San Fernando market.

Przed przyjazdem na Filipiny nie miałam raczej w planach odwiedzenia regionu La Union. Znalazłam się tam, bo noc wcześniej autobus, którym miałam jechać dalej w góry był zapełniony do ostatniego miejsca. Opóźnienie wyjazdu oznaczałoby spędzenie większości z kolejnych 3 dni w autobusie, a po moim niekończącym się locie z Europy miałam już trochę dość. Ominęło mnie zobaczenie tarasów ryżowych, ale wiem, że to tylko kwestia czasu, zanim nadarzy się kolejna okazja.
Drogę z Baguio nad morze widzieliście w poprzednim poście. Kierowca wysadził mnie przy głównej drodze niewielkiej wioski San Juan, słynącej z dobrej lokalizacji do surfowania. Heidi poleciła mi niedrogi hotel, który okazał się być po drugiej stronie ulicy od miejsca w którym stałam. Szukając wejścia natrafiłam na bar, gdzie poprosiłam o pomoc. Jeden z surferów zaoferował, że mnie zaprowadzi i w ten sposób poznałam Mike’a. Kilka wymienionych zdań i od razu złapaliśmy wspólny język. Zostałam zaproszona na wieczorną imprezę na plaży, ale najpierw Mike wybierał się na targ, żeby kupić ryby i warzywa do zrobienia kolacji, więc dołączyłam do niego!

Pojechaliśmy jeepneyem do San Fernando, pobliskiego miasta. Był z nami jeszcze chłopak ze Szwajcarii, który mieszkał w tym samym hotelu co ja.

Targ znajdował się pod dachem, był naprawdę duży i spodobał mi się jeszcze bardziej od tego w Baguio. Od pierwszych chwil zachwyciła mnie ilość ryb i owoców morza, ale jeszcze bardziej ich ceny.

Mike z Oliverem wybierali produkty, a ja robiłam w biegu zdjęcia. Na samą myśl o tuńczyku z grilla jeszcze tego samego wieczoru, serce zaczynało mi bić mocniej!;)

Całe życie marzyłam, żeby znaleźć w miejscu, gdzie owoce morza będą tańsze od mięsa, a najlepiej w ogóle w nim zamieszkać i obżerać się rybami i owocami morza do woli. Jak zobaczyłam, że kilogram świeżych kalmarów kosztował na targu trochę ponad 5 zł, to opadła mi szczęka…



Poza tuńczykiem i kalmarami kupiliśmy kilka warzyw i nudle.

 Jeśli zastanawiacie się co jest na zdjęciu z prawej, to są to wodorosty.


Droga powrotna w jeepneyu.

Oliver ze Szwajcarii od 10 miesięcy przebywa na Filipinach, ale już niedługo kończy się jego podróż i wraca do domu.

Zdjęcia z wieczoru na plaży w kolejnym poście.