Menu
Uncategorized

Saturday night fever;).

Sobotnia noc zaczęła się bardzo zabawnie. Próbując złapać na ulicy taksówkę do klubu, zatrzymałyśmy samochód, z którego roześmiany ok 60letni kierowca i jego kilkanaście lat młodsza partnerka krzyknęła do nas “Podwieźć Was? Mam dzisiaj urodziny i jeździmy po mieście, wsiadajcie!”. Odśpiewałyśmy owej pani “sto lat” po polsku, Sarah po niemiecku, a później na koniec wszystkie  po angielsku. Karen opowiedziała nam swoją historię, my jej swoją, było wesoło i zostałyśmy podwiezione pod sam Temple.

 To był mój pierwszy raz w amerykańskim klubie, a tu od razu wejście z listy VIP i potem impreza której rachunek wyniósł okrągły tysiąc $, a do której nie musiałam dorzucać ani grosza;).
To wszystko dzięki couchsurfingowi, który po raz kolejny sprawił, że nie mogłam uwierzyć w niesamowitość niektórych ludzi;).
Po klubie, razem z innymi couchsurferami przenieśliśmy się do pobliskiego mieszkania Jacko (organizatora wieczoru;) ), a na koniec zostałyśmy odwiezione do domu Mustangiem, przez kierowcę w skarpetach;)
San Francisco jest szalone;).


Zostałam na noc u Sary, bo mieszka w SF.

Przygotowania do wyjścia;).

Może i ta ulica nie wygląda na stromą, ale jest. Są też bardziej strome, ale właśnie tu zaparkowałyśmy samochód, z którego ledwo wyszłam, a wierzcie mi, że schodzenie z góry w obcasach na tej ulicy było zadaniem możliwym tylko na kilkadziesiąt metrów.

Niewiele widać…


Podkręciłam włosy lokówką, a tuż przed wyjściem jeszcze pomalowałam usta na czerwono.
Aparat zostawiłam w domu.

dress: Macy’s- 27$
necklace: Forever 21- 6$
shoes: Zara 29e