Z modą mam ostatnio niewiele wspólnego. Po tym jak przytyłam, dałam sobie spokój z zakupami i od trzech miesięcy staram się omijać sklepy z ciuchami. To taka wyznaczona przeze mnie kara za dodatkowe kilogramy. Do tego jestem wyznawczynią dziwnej zasady, że jak wyglądać brzydko, to już po całości i tym sposobem lustro jest od jakiegoś czasu moim wrogiem;).
W miniony weekend chyba trochę zmiękłam, bo skusiłam się w końcu na zakupy, a kupione (i nie tylko) rzeczy pokazuję poniżej.

Kurtka jeansowa 1969, GAP, za

To śliczna sukienka w kokardy z Urban Outfitters, którą tylko przymierzałam, bo szkoda by mi było wydać na nią 60$.

Mieli je nie tylko w kolorze niebieskim, ale i czerwonym (a może to raczej kolor truskawek ze śmietaną?;) )

Marynarski kombinezon w UO, też tylko przymierzany. Bardzo mi się podobał, ale widziałabym go na kimś innym, bo chyba sama bym takiego nie nosiła. Cena też zniechęcająca.

Sukienka w kwiaty z UO, kupiona za

Dość zabawne mokasyny.
