Ostatni post z Paryża i dzień naszego wyjazdu. Wstałam wcześnie rano, żeby spełnić misję odwiedzenia kilku piekarni w poszukiwaniu najlepszego croissant. Noc wcześniej przeczytałam kilka artykułów, trafiłam na dość rzetelnie przeprowadzony ranking porównujący paryskie croissant i wybrałam gdzie pojechać. Julia też była już na nogach, więc wybrałyśmy się razem, a pozostali złożyli u nas zamówienia. Ciężko w pare godzin przetestować kilka miejsc, jeszcze po drodzę pojawiły się pułapki typu “jednak nie ma niczego pod podanym adresem” i w końcu odwiedziłyśmy dwie piekarnie. Misję uznaję za niedokończoną, ale z pewnością podejmę się jej ponownie odwiedzając Paryż ponownie w bliższej/dalszej przyszłości;).

Około południa spotkaliśmy się w umówionym miejscu niedaleko Montmartre. Nie zostało nam wiele czasu, więc musieliśmy sprężać się ze spacerem.





Pracując kiedyś we włoskiej restauracji w Londynie zdarzyło mi się robić czarny makaron z tuszem kałamarnicy, który odpowiadał za jego barwę. Kiedy zobaczyłam tę bagietkę pierwsze co pomyślałam to właśnie tusz, ale była obsypana czarnym sezamem i to mnie trochę zmyliło. Okazało się, że kolor rzeczywiście został uzyskany za pomocą tuszu kałamarnicy. Smak nie różnił się za bardzo od tradycyjnej, była oyszna, a dodatkowo dzięki swojemu kolorowi może być fajnym elementem dekoracyjnym dania.
W piekarni Regis Colin kupiłiśmy croissant, pain au chocolat i croissant aux amandes. Wszystko było świetne, ale przy rogaliku z migdałami ugięły mi się kolana. Intensywne w smaku i słodkie nadzienie, nawet trochę za słodkie, więc zjedzenie połowy wystarczy, a resztę można zostawić na później i poprawić sobie humor w innym momencie dnia.
Croissant i pain au chocolat z Gontran Cherrier wyróżniały się teksturą i widocznymi warstwami ciasta, które możnaby odwijać i urywać po kawałku, jak zresztą bawiłam się przy którymś z kolei. W smaku intensywnie maślane, który nie osłabł znacznie nawet po kilku dniach po powrocie (zabrałam zapas do Birmingham i podgrzewałam na tosterze). Zostały moimi faoworytami.
Pain au chocolat. Różnica w tym, co sprzedaje się w piekarniach we Francji, a wszędzie indziej na świecie jest naprawdę duża. Oczywiście nie każda piekarnia jest dobra, ale póki nie kupuje się pieczywa w supermarkecie, to nawet w pierwszej lepszej piekarnii zjemy croissant lepszego niż w swoim kraju. Jeśli chodzo o pieczywo, to dobrze jest szukać znaku/naklejki “Artisan Boulanger” mówiącej, że chleb robi się na miejscu, większość zajmuje się jednak tylko sprzedażą. A co do samej bagetki, to polecam wybierać baguette de tradition, może 30centów droższą, ale lepszej jakości, wyrabianą najczęściej w piekarni i smaczniejszą.
Pytaliście o mieszkanie w którym się zatrzymaliśmy. Znalazł je Kuba i chociaż było 4- osobowe, właściciel zgodził się, żebyśmy byli tam w szóstkę. Cztery osoby spały na jednym dużym łóżku (na zdj.wszyscy się na nie zwalili;) ) i dwie na kanapach, więc pomieściliśmy się bez większych problemów. Płaciliśmy ok 55zł/os za noc. W łazience nie działała spłuczka, trzeba było spłukiwać ręcznie, a brodzik w prysznicu szybko się zapychał, ale poza tym mieszkanie było bardzo w porządku.
Adresy miejsc w których jedliśmy:
L’As Du Fallafel, 34 rue des Rosiers (Métro Saint Paul), Paris
Meert Paris, 16 Rue Elzevir 75003 Paris,
Dong Huong, 14 Rue Louis Bonnet 75011 Paris
Boulangerie Gontran Cherrier, 22 Rue Caulaincourt, 8 Rue Juliette Lamber
Boulangerie Regis Colin, 53 Rue Montmartre, 75002 Paris
A poniżej mapka z miejscami, które zaznaczyłam sobie na/w trakcie wyjazdu. To głównie restauracje, piekarnie, cukiernie, kilka barów. Przyda mi się następnym razem, ale może i ktoś z Was uzna ją za pomocną.
View Paris in a larger map
————————————