St. Kitts, znana też jako Saint Christopher wraz z sąsiadującą wyspą Nevis tworzy państwo St. Kitts i Nevis.
Ludność tego kraju wynosi zaledwie 30tys i nawet po poniższych zdjęciach ze stolicy Basseterre zauważycie, że jest to raczej niewielkie biedne miasteczko.
Na ulicach Basseterre.
Ludzie przepychali się, żeby obejrzeć jakieś ubrania, scena skojarzyła mi się z naszymi lumpeksami;).
Boczna uliczka z domami.
Czy wyniki Lotto nadal ogłasza wieczorami na Polsacie ten pan w siwych włosach z ładną dykcją? Czy może już poprzewracało mi się w głowie i wirujących piłeczek z numerkami nie można oglądać w TV od jakiejś dekady?
Salon fryzjerski.
Kościół anglikański.
American Bakery, którą spokojnie mogli pominąć na tej wyspie, może na rzecz lokalnych wypieków? Te słodkości nawet nie wyglądały apetycznie.
Tą palmę widziałyśmy na kilku wyspach. Niesamowita, wyglądała jak sztuczna.
Dzieciaki wracające ze szkoły.
Na każdej wyspie można było kupić niedrogi alkohol, a ten sklep był chyba najtańszym. Dla przykładu butelka smakowej wódki Absolut kosztowała 12$.
W porcie zobaczyłam budkę na zdjęcia, dokładnie taką samą z jakiej korzystałam czasami w San Francisco w sklepie z ciuchami vintage. Szkoda, że była popsuta.
A to już na statku, przed odpływam. Obok był zacumowany inny statek, ale nie tak fajny jak nasz;).
Goodbye St. Kitts… i popłynęliśmy na ostatnią wyspę- St. Maarten, na której zrobiłam zdjęcia, jakich nie miałabym okazji zrobić nigdzie indziej na świecie. Sami zobaczycie.