Przed przyjazdem ostrzegalam mame, ze pogoda nie bedzie jej tu rozpieszczac i ze nie doswiadczy kalifornijskiego slonca. Tak byloby, gdyby przyjechala tydzien wczesniej, ale mama zalapala sie na najcieplejszy dzien, jakiego doswiadczylam tu nad oceanem! Na poczatku poprzedniego tygodnia, przez kilka dni na dworze bylo pieknie, a w jeden dzien temperatura przekroczyla 25’C, co tu sie praktycznie nie zdarza. Dwa dni spedzilysmy na plazy opalajac sie, o czym przez ostatnie miesiace nie bylo mowy.
Mam jeszcze tylko jedno zyczenie w ramach koncowki mojego pobytu: niech moj ostatni dzien w Kalifornii bedzie sloneczny, prosze…
Update: Zapomnialam napisac o tym wyzej, ale ten goracy dzien wykorzystalam rowniez na kapiel w oceanie. Woda byla lodowata, momentami ciezko sie oddychalo i musialam sie ciagle ruszac, bo dretwialy mi konczyny;). Tutaj nikt sie nie kapie, co najwyzej surferzy w piankach, ale to bylo cos, co chcialam zrobic przed wyjazdem. Porownujac z Peru (gdzie kapalam sie w Pacyfiku po raz pierwszy), tam woda byla znacznie cieplejsza:).
Host rodzice zabrali mnie, mame i nowa au pair na kolacje do restauracji z porcie. Zamowilam focaccie z krewetkami serwowana frytkami.
Jedzenie bylo ok, ale przynajmniej mama miala okazje zobaczyc, czym sie rozni przecietne jedzenie w restauracji (i niekoniecznie tanie) od tego pysznego, z ktorym zapoznalam ja w San Francisco;). Na zdjeciu kawalki surowego tunczyka z pierozkami won ton.
Pozniej poszlismy na krotki spacer przy porcie.
Host rodzina w pelni + mama. Na tym zdjeciu wygladam troche jak corka Dennisa;).
A to wspomniany goracy dzien na plazy.
Moja mame zachwycil rozmiar plazy, piekne widoki i to ze na plazy bylo zaledwie kilka osob.
Dzieki mamie, to moje pierwsze zdjecia na plazy niedaleko domu, bo przez caly rok przychodzilam tu wylacznie sama;).