Zrobiłam sobie małe, nie do końca planowane wakacje od blogowania, ale z dzisiejszym wpisem wracam z bardziej regularnymi postami!
Nie wiem na ile wyłączenie się i zrobienie czegoś dla samej/samego siebie sprawia Wam trudność. Łatwiej o to na etapie życia, kiedy nie ma się na głowie tysiąca obowiązków, a zatrzymanie się na chwilę nie wydaje się być zburzeniem napiętego planu dnia. Z drugiej jednak strony, nie trzeba być w wiecznym pośpiechu, żeby przepełnić sobie głowę niepotrzebnymi negatywnymi emocjami. Czasem wpływa tak na nas otoczenie, mało życzliwi ludzie, portale społecznościowe. Łatwo jest wypaść z toru, skupić uwagę na tym, co nie jest jej warte i zapomnieć zadbać o siebie.
Piszę dzisiaj o kilku sposobach, które pomagają mi się wyłączyć i wrócić do równowagi z nową dawką energii.
Jest to drugi post stworzony we współpracy z marką tołpa. Pierwszy dotyczył podróżowania z niewielkiem budżetem, znaleźć możecie go tutaj.
Wędrowanie po górach
Przy całej miłości do wody, a przede wszystkim oceanu, mieszkam w kraju, który nie ma dostępu do morza. Austria może pochwalić się przepięknymi jeziorami z krystaliczną wodą, ale mimo wszystko słynie przede wszystkim z gór.
Szczerze mówiąc przez większość życia nie byłam miłośniczką wędrowania po górach. Nie chodzi o to, że ich nie znosiłam, ale na pewno nie zaliczyłabym ich do swoich zainteresowań. Chodzę po górach – fajnie, nie chodzę – też fajnie. W Austrii nie miałam wyjścia, musiałam je polubić, bo inaczej nie mogłabym korzystać z tego co najlepsze w tym kraju.
Jednym z powodów mojego średnio optymistycznego nastawienie było zazwyczaj to, że nieodłącznym elementem wędrowania jest u mnie ból kręgosłupa. Niewiele da się z tym zrobić, ale niedawno weszłam po raz pierwszy na szczyt z kijkami od Nordic Walking i czułam się tak dobrze jak nigdy. Niezależnie od opinii, że kijki są dla starych ludzi, są też w sam raz dla mnie i zamierzam sobie je sprawić.
Co lubię najbardziej w wędrowaniu po górach? Że można całkowicie oderwać się od tego, co zostawiło się w domu, wszelkich problemów i stresów. Skupiasz się na dotarciu na szczyt, podziwianiu widoków, oddychaniu świeżym powietrzem, czasem musisz powalczyć z samym sobą. Uwielbiam też to, że w Alpach można pobyć zupełnie samemu, przez cały dzień nie spotkać prawie nikogo. Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, przyrost ludności z jakim od kilkudziesięciu lat mierzy się nasza planeta widać już nie tylko w liczbach, ale i gołym okiem. Czasem jakieś miejsca wydają mi się zatłoczone do stopnia, o który kiedyś bym ich nie podejrzewała. Nie wiem na ile to jest wytwór mojej wyobraźni, ale przeraża mnie to trochę, zwłaszcza myśląc o przyszłości. Każda więc okazja do poprzebywania w naturze, bez ludzi, to dla mnie ogromny relaks. Miejsca nieruszone ręką człowieka dają mi poczucie bezpieczeństwa i nadzieję, że może nie wszystko uda się człowiekowi zniszczyć, a takie tereny przetrwają kolejne pokolenia.
Gotowanie i smakowanie
Kiedy jestem zmęczoną pracą przy komputerze, sfrustrowana jakimiś sprawami, oddawanie się gotowaniu pozwala mi często wrócić na prostą. Największą zaletą pracy w kuchni jest oczywiście to, że w fazie końcowej wynika z niej coś pysznego. Ok, nie zawsze, co może powodować kolejne frustracje, ale najczęściej kończy się jednak dobrze. Zauważyłam poza tym, że im bardziej zaprzątniętą mam czymś głowę, tym trudniejsze zadanie w kuchni lepiej się sprawdza. Nie żadne tam robienie lekkiej sałatki, ale ugniatanie, wałkowanie, pieczenie, smażenie, a potem dużo zmywania. To taki przepis na powrót do równowagi przez kuchnię.
Gotowanie mnie głównie uspokaja, a smakowanie dań przygotowanych przez innych– testowanie wszelkich punktów gastronomicznych działa jak zastrzyk energii. Przekonaliście się o tym na blogu wielokrotnie, w końcu adresy do subiektywnych przewodników musiały się jakoś zebrać. Mieszkając w SF i NY, gdzie kilka lat regularnego szwędzania się po knajpach nie wystarczyłoby na wypróbowanie wszystkiego co dobre, często podporządkowywałam plan dni temu, co i gdzie zjem. Benjamin dobrze wie, że udany posiłek na mieście może mnie wprawić w dobry humor na cały dzień, albo zupełnie go zepsuć. Tych moich wahań nastroju spowodowanych jedzeniem doświadcza jednak głównie w podróży. Scena kulinarna Graz jest dość ograniczona i to co najlepsze już odkryliśmy. No, może poza tym, co wykracza mocno poza nasz budżet. Teraz w każdym razie pozostaje mi wybrać się do ulubionych miejsc z aparatem i zebrać materiał do subiektywnego przewodnika po Graz.
Joga
Każdy wysiłek fizyczny relaksuje, ale joga ma jeszcze przewagę pracy wewnętrznej nad sobą, skupieniu na tym co tu i teraz i dążenia do bycia najlepszą wersją siebie. Niezależnie od tego jak wielkim amatorem medytacji jestem, próby odcięcia się od natłoku myśly sprawiają mi frajdę za każdym razem i chciałabym kiedyś zagłębić się w ten temat bardziej.
Tymczasem, po dłuższej przerwie znowu zapisałam się na jogę. Do regularnych, samodzielnych ćwiczeń brakuje mi trochę dyscypliny, a jednocześnie lubię ćwiczyć w grupie. Impuls do przejrzenia ofert szkół jogi spowodowany był sytuacją, która wyniknęła tydzień temu. Spacerowaliśmy z moim chłopakiem po mieście, aż na widok kobiety z matą do jogi westchnęłam, że chciałabym chodzić na zajęcia, ale są za drogie. Benjamin z miejsca ochrzanił mnie, że ciągle szukam wymówek i że mogę zacząć od pojedynczych godzin, a nie od razu miesięcznego karnetu. Mam niestety tendencję do robienia rzeczy ekstremalnie – po całości albo wcale, zwłaszcza jeżeli chodzi o sport. Być może zostało mi to z czasów wyczynowego trenowania. Chęć widzieć u siebie rezultaty, albo nie mieć ich w ogóle. Kiedy więc mam wybór biegania czy chodzenia na zajęcia sportowe raz w tygodniu albo wcale, zazwyczaj wybiorę drugą opcję. Mało w tym logiki, bo robienie czegokolwiek jest rzecz jasna lepsze od bezruchu, podobnie jak drobny progres ma dużo większą wartość od żadnego. Wiem też, że joga to nie do końca sport, ale w przypadku każdej aktywności lubię widzieć progres formy i możliwości. Wzięłam sobie w każdym razie rady Benjamina do serca i wysłałam zgłoszenie do upatrzonej szkoły. Wyszło nawet po mojemu – wybrałam miesiąc z nieograniczoną ilością zajęć w których można uczestniczyć, jako że pierwszy jest w specjalnej cenie. Później będę martwić się co dalej, kontynować zajęcia w grupie czy spróbować swoich sił w domu.
tołpa off
Otrzymałam bardzo dużo zgłoszeń w letnim konkursie tołpy, za które bardzo dziękuję! Mam też nadzieję, że zwycięzcy mieli już okazję skorzystać z wygranych kosmetyków. A dla tych, którzy nie brali udziału, którym nie udało się wygrać lub owszem, ale mają ochotę na więcej – mam dobra wiadomość. Kolejny i jednocześnie większy konkurs czeka na Was w serwisie tołpa off. Do 6.10 możecie wziąć udział i być jedną z osób, która zostanie nagrodzona którąś z poniższych nagród – sprawdźcie sami!