Menu
Podróże

Vanem po portugalskim wybrzeżu

Po dwóch dniach w Porto przyszedł czas na przygodę na wybrzeżu.
Idealnie się złożyło, że przyjaciel Benjamina jest w tym semestrze na wymianie w Lizbonie. Z Austrii do Portugalii pojechał swoim vanem, a teraz od czasu do czasu jeździ nim na weekendowe wycieczki. Z Porto polecieliśmy do Lizbony, co przy okazji polecam Wam jako opcję transportu, jeśli będziecie przemieszczać się z jednego miasta do drugiego. Z Ryanairem można polecić już od 10euro podczas gdy pociąg lub autokar kosztuje dwa razy więcej. Ponadto oba lotniska zlokalizowane są blisko miasta i bez problemu można dojechać tanio transportem publicznym.
Po nocy spędzonej u Martina z rana wyruszyliśmy nad ocean. Pogoda nie prezentowała się najlepiej, dość silny wiatr, przelotne opady i niewielkie szanse na surfing. Zaczęliśmy od Ericeiry, położonej jakieś 50km od Lizbony, jednej z większych miejscowości tej części wybrzeża. Potem zwiedzaliśmy okolicę choć nie było aż tyle do zobaczenia poza odwiedzaniem plaży i podziwianiem widoków. Spędziliśmy jednak bardzo fajny dzień, przeczytajcie resztę posta.

van life
Popołudniu dojrzeliśmy ładną lokalizację na zrobienie dłuższej przerwy.
cliffs

van life van
Miejsce okazało się doskonałe na drzemkę, zasypianie z widokiem na rozbijaące się w dole fale. Silny wiatr kołysał autem, a momentami miałam wrażenie, że toczymy się i lada moment spadniemy do oceanu.

Portuguese coast

Może nie widać tego po zdjęciu, ale fale tego dnia sięgały 4-5m.
IMG_1858aa

sky
Ericeira   window reflection restaurante Terra MarNa kolację wyszukaliśmy dobrze ocenianą restaurację z owocami morza, Terra Mar. Dłuższą chwilę zastanawialiśmy się co zamówić, aż w końcu doszliśmy do tego, że jeśli zamówimy dwa przeciętne dania z menu zapłacimy prawie tyle, ile kosztował dobrze prezentujący się talerz owoców morza dla dwóch osób.

Terra Mar Mafra

To co trafiło na stół przeszło nasze oczekiwania. Owoce morza darzę ogromną miłością, więc w momencie pojawienia się talerza znalazłam się w niebie.

restaurante terra marNa talerzu znajdowały się kraby, ostrygi, krewetki, małże, homar, ślimaki wodne, małże brzytwy, pąkle kaczenice i sercówki. Owoce morza były podane na zimno i jeśli się nie mylę uprzednio spażone. Zamówiliśmy do nich chleb i zasmażany ryż z czosnkiem, podano też kilka sosów. Danie kosztowało 39euro, ale było jak najbardziej warte swojej ceny patrząc na resztę menu i ogólne ceny owoców morza w Europie.

percebes pąkle kaczeniceSzczególnie ucieszyłam się widząc pąkle kaczenice. Od dawna chciałam ich spróbować, a jakoś nigdy nie miałam okazji bo nie są aż tak często spotykane. Zyją przyklejone do skał, w Europie przysmakiem są chyba tylko w Portugali i Hiszpanii. Z wierzchu twarde, mają jadalny środek, do które trzeba się dostać łamiąc je w odpowiedni sposób, bo w przeciwnym razie lubią pryskać wodą w twarz. Smakowo były raczej przeciętne, po prostu słone. Tego wieczoru moim faworytem były małże brzytwy.

terra marPorcja była tak duża, że Benjamin w końcu się poddał, ale ja chociaż też byłam już bliska swoich możliwości, nie miałam zamiaru wstać od stołu aż talerz nie będzie pusty. W końcu jak często mam możliwość napchania się czymś co absolutnie uwielbiam, a co jest dostępne tylko na wybrzeżu i najczęściej drogie?! Pierwszy raz od dawna byłam ustasyfakcjonowana zjedzoną ilością owoców morza. Po tamtym dniu gdybyś ktoś obudził mnie w nocy i zapytał czy chcę ostrygę, podziękowałabym. Przez resztę 364 dni odpowiedź byłaby twierdząca.

Ribeira D'IlhasPo kolacji pojechaliśmy do Ribeira D’Ilhas, surferskiej miejscówki, w której spędzliśmy trochę czasu w pierwszej części dnia. Miejsce zostało odnowione w ramach projektu związanego z rozwojem surfingu w tym rejonie. Przy plaży znajduje się duży parking, w sezonie otwarta jest szkoła surfingu, wypożyczalnia sprzętu, nowe łazienki, prysznice oraz bar/ restauracja. Teoretycznie nie można zostawać na parkingu na noc, ale ludzie z baru powiedzieli nam, że nie ma problemu więc tam spędziliśmy noc w vanie. Zdjęcie zrobiłam już o poranku.

Ribeira D'Ilhas surf barBar przypadł mi bardzo do gustu nie tylko przez lokalizacje, ale też wystrój, wygodne siedzenia i ekrany TV z kanałami poświęconymi sportom ekstremalnym. Podejrzewam, w że w letnie wieczory zbierają się tu surferzy z różnych krajów i dzieją się dobre imprezy.

Ribeira D'Ilhas surf barMenu obejmuje śniadania, obiady, kolacje, przekąski i alkohole. Ceny, jak na miejsce, które jest w pewien sposób odosobnione też są bardzo przystępne.

IMG_1971aaPiękna słoneczna pogoda i śniadanie na zewnątrz.

Portuguese coastRibeira D'IlhasA tak wygląda opisane przed chwilą miejsce z góry.

Portuguese coast

cliffs

IMG_2004aaOkoło południa ruszliśmy w stronę Lizbony, z przystankiem na przylądku Cabo da Roca, najbardziej wysuniętym na zachód przylądkiem kontynentalnej Europy.