Menu
Historie / Podróże / Rozrywka / Życie

W drodze na Falls Festival 2012, Tasmania.

Kupując bilet na Falls Festival na Tasmanii miałam do wyboru opcję z campingiem we własnym zakresie, albo droższą wersję z natomiotem stawianym przez ekipę festiwalu. Stwierdziłam, że ludzie na festiwalach są tak otwarci i pozytywni, że uda mi się znaleźć na miejscu kogoś, kto podzieli się ze mna namiotem;).
Miesiąc przed wyjazdem na forum Couchsurfingu znalazłam posta z pytaniem “Kto jedznie na Falls 2012?”. Odpisała jedna osoba, dopisałam się również ja. Po jakimś czasie jedna z tych osób napisała do mnie wiadomość. To był Liam, pytał jak zamierzam dotrzeć na festiwal, bo będzie jechał ze znajomymi samochodem z Sydney i mają wolne miejsce w aucie. Ja miałam na Falls dotrzeć już z Tasmanii, ale spytałam, czy nie będą może mieli jakiegoś zbędnego namiotu/miejsca w namiocie. Odpowiedział, że na pewno coś się dla mnie znajdzie i umówiliśmy się, że będziemy w kontakcie.

I tu wracamy do miejsca, w którym zakończyłam ostatniego posta. W dzień rozpoczęcia festiwalu zjadłam śniadanie u państwa Feher, ale nie miałam pojęcia jak dotrę do Marion Bay.
Zadzwoniłam do Liama z cichą nadzieją, że może akurat jadąc te 1500km z Sydney przypłynęli porannym promem z Melbourne i będą w okolicy. Okazało się, że są w Perth, czyli miasteczku położonym 40min od miejsca w którym byłam. Cud! Spytałam czy mogliby na mnie zaczekać i złożyło się idealnie, bo mieli zamiar zjeść tam lunch i zaczekać na jeszcze jedną osobę. Liam tylko spytał czy nie będę miała nic przeciwko jeżeli będę jechać na siedzeniu bez pasów, ale nie widziałam w tym problemu. Spakowałam się w 15min, dostałam od pani Asi paczkę z jedzeniem i pojechałyśmy na miejsce spotkania.
Perth okazało się być ważnym miejscem mojego pobytu na Tasmanii. Dzień wcześniej kiedy starałam się złapać stopa zatrzymał się facet i z góry powiedział, że jedzie do Perth.
–  Perth?! – odpowiedziałam zdziwiona mając w głowie duże miasto na zachodnim wybrzeżu Australii.
– Na Tasmanii też mamy Perth. – zaśmiał się.
Dotarłam więc do tego miasteczka, którego centrum były dwie stacje benzynowe, a stamtąd odebrała mnie pani Asia. Na drugi dzień poznałam się tam z festiwalową ekipą i w tym samym miejscu rozstaliśmy się kilka dni później.
Weszłam do baru w którym się umówiliśmy, a tam siedziała przy stoliku grupka osób. Przywitałam się, spytałam o Liama, ale on akurat był w toalecie. Jeden chłopak powiedział, że jest jego bratem i rzeczywiście, z twarzy jaką miałam w głowie ze zdjęć, był do niego podobny. Po chwili wyszedł Liam. Zaczęliśmy luźną rozmowę i po kilku minutach miałam już przeczucie, że będę się z nimi dobrze bawić. Po jakimś czasie weszły kolejne trzy osoby, wysoki chłopak i dwie dziewczyny. Starałam się jak najszybciej zapamiętać imiona wszystkich i nawet nieźle mi poszło.
W końcu wyszliśmy przed bar.
– Ooo! Czyi to van? – zapytałam.
– Mój – odpowiedział Steve. – Zrezygnowałem ostatnio z pracy i podróżujemy tym vanem z Lisą po Australii.
Okazało się, że wysoka blondynka, Lisa, wyglądająca na typową Szwedkę, jest dziewczyną Steve’a. No i faktycznie pochodzi ze Szwecji.
Przed odjazdem przeszliśmy się jeszcze do monopolowego, żeby kupić alkohol. Ceny nie były za wesołe, mniej więcej trzy razy wyższe niż w Polsce. Nie można też było wwozić alkoholu na teren festiwalu, ale został dobrze ukryty.
Steve i Gerard pakowali rzeczy do aut, bo poza vanem mieliśmy jeszcze osobówkę, którą część ekipy przyjechała z Sydney.
– Ula, będzie Ci przeszkadzać, jeżeli posadzimy Cię na łóżku w vanie?
– Żartujesz?! Czyli to ma być to siedzenie bez pasów? Wooohooo!

Kryjówka.
Untitled
Untitled
Steve włączył swoją palylistę, z której podobał mi się każdy kawałek, a jednocześnie nie znałam prawie żadnego. Później Lisa włączyła Icona Pop – I love it. Dziewczyny podkręciły głośniki i śpiewały całą piosenkę. Ja słyszałam ją wtedy coraz pierwszy, ale idealnie pasowała do drogi, letniego powietrza wpadającego przez okno i tej całej wakacyjnej atmosfery. Wiedziałam, że jeżeli usłyszę ją po raz kolejny, to będzie mi się kojarzyła z tamtymi chwilami.UntitledKilka razy ktoś zatroskany pytał jak się miewam tam z tyłu, a przecież miałam najlepsze miejsce ze wszystkich! Leżałam i myślałam sobie, że ta podróż mogłaby się nie kończyć.UntitledPo przejechaniu prawie 200km wjechaliśmy na polną drogę, zobaczyliśmy w oddali ocean. Przepięknie to wszystko wyglądało. Emma, Brytyjka która siedziała z przodu z Lisą i Stevem była bardzo entuzjastyczną osobą i nie kryła radości z tego co nas czeka. Śpiewała i cała podekscytowana przypominała, że jedziemy na Falls!  UntitledPo dotarciu na miejsce rozbiliśmy obóz. Liam dał mi namiot, z którego nie korzystał więc decyzja o kupnie tamtego biletu przyniosła jeszcze więcej plusów niż się spodziewałam. Liam przyczepił flagę do vana, żebyśmy nie mieli problemu z trafieniem wśród całej reszty aut i namiotów.Untitled
Rozłożyliśmy namioty w kółku, na środku postawiliśmy stół, krzesła i wieczorem już siedzieliśmy i piliśmy jak starzy dobrzy znajomi. Nie chciało mi się wierzyć, że jeszcze kilka godzin wcześniej wiedziałam o istnieniu tylko jednej z tych wszystkich osób.Untitled
Wszyscy faceci byli starymi dobrymi przyjaciółmi z dzieciństwa, a Gerard był kuzynem Liama i Daniela. Mieli za sobą już niejeden udany wyjazd, nawet podróże po różnych kontynentach.Untitled
Emma z Londynu też dopiero co poznała całą ekipę. Odezwała się do chłopaków na stronie typu carpool, czy nie mają wolnego miejsca, żeby się z nimi zabrać. Zapytali jej czy nie zna kogoś, kto mógłby ich przeconować w Melbourne (tam mieszka i pracuje), bo wtedy znacznie zwiększyłaby swoje szanse;). Zaprosiła ich do siebie, a na drugi dzień płynęli już razem promem.UntitledUntitled
Lisa i Gerard.
Untitled
Gerrard i Matt, który dopiero co zakończył podróż po Europie. Dwa lata temu studiował semestr w Budapeszcie, na studiach magisterskich spędził też semestr w Berlinie. Później jeszcze pojeździł sobie kilka miesięcy po naszym kontynencie i nawet zahaczył o NYC i Chicago przed powrotem do Australii, gdzie teraz już szuka pracy w zawodzie architekta.

W pierwszy wieczór nie było koncertów, ale w namiotach można było sobie potańczyć, otwarty był też cyrk festiwalowy z różnymi dziwnymi zajęciami na miarę cyrku. Przez zamiłowanie do sportów z deską, wkręciliśmy się z Gerrardem w balansowanie. Najpierw pojedyncze, później podwójne i nawet bez trzymanki dawaliśmy radę;).

Cdn…