Zwiedzanie okolic Edynburga
Weekend poświęciliśmy na poznawanie bliższych i dalszych okolic Edynburga. Wypożyczyliśmy auto i w pierwszy dzień ruszyliśmy na północ, spędzając większość dnia na wybrzeżu. Mieliśmy dziennie ograniczenie do 250mil, dlatego nie planowaliśmy ruszać się za daleko, ale wystarczyło na cały dzień zwiedzania i powrót na noc do Edynburga.
Pomysły na wycieczki
Oto kilka pomysłów na miejsca, które nadają się na weekendowe wypady i są zlikowalizowane na północ od Edynburga:
- Miasta / miasteczka regionu Fife: Dunfermline, Falkland, Perth, St. Andrews
- Atrakcje przyrodnicze: Lomond Hills, Loch Leven
- Podążając wzdłuż wybrzeża np. w drodze do lub z St. Andrews możecie zahaczyć o kilka urokliwych rybackich wiosek: Lower Largo, Elie, St. Monans, Pittenweem, Anstruther, Crail
- Wiele z tych atrakcji można połączyć i odwiedzić jednego dnia. Auto zarezerwowaliśmy za pomocą strony auto-europe, a najniższe ceny miała wtedy wypożyczalnia Inter Rent.
Zwiedzanie okolic Edynburga
Zaczęliśmy od Lomond Hills i chociaż w samochodzie dało się odzczuć, że mocno wieje, to dopiero na zewnątrz przekonaliśmy się jak wietrzna potrafi być Szkocja.
To był zdecydowanie wiatr mojego życia. Było mi potworni zimno, musiałam trzymać czapkę, bo wiatr zmuchiwał mi ją z głowy, a momentami ciężko wręcz było ustać w miejscu albo w ogóle poruszać się pod wiatr. Z kolei z wiatrem nie dało się iść, trzeba było biec. Doświadczenie nie do wytrzymania na dłuższą metę.
Z Lomond Hills udaliśmy się już w stronę wybrzeża, do St. Andrews. W średniowieczu znajdowała się tu największa katedra, jaką kiedykolwiek w Szkocji wybudowano, ale zostały po niej tylko ruiny.
Po kolejnej porcji wiatru, choć już nie takiego jak w Lomond Hills, zrobiliśmy przerwę w Northpoint Cafe.
Wnętrze okazało się przytulne, a ceny przyjemnie niskie jak na UK. Napiliśmy się kawy, zamówiłam też bananowego scone z clotted cream (śmietaną, która gęstością przypomina mascarpone) i dżemem malinowym.
St. Andrews słynie przede wszystkim z University of St. Andrews, najstarszej szkockiej uczelni. Większość najpiękniejszych lokalnych budynków należy właśnie do uniwersytetu.
Pierwszy raz Benjamina za kierownicą z prawej strony. Nie miał problemów z przestawieniem się.
Z St. Andrews pojechaliśmy na południe do Crail, jednej z bardziej urokliwych rybackich wiosek w okolicy. Dom ze zdjęcia okazał się być możliwy do wynajęcia.
Uwielbiam takie miejsca, zdjęcia robiłam na pełnej ekscytacji.
Ostatnim przystankiem tego dnia było Anstruther. Największą atrakcją tego miasteczka jest Anstruther Fish Bar, który od lat zgarnia nagrody za najlepsze fish & chips. Lokal oferuje miejsca siedzące, ale jedzenie można też zamówić na wynos. Podobno w złą pogodę kolejka do części restauracyjnej jest dłuższa, z kolei w słoneczne dni więcej ludzi ustawia się do dań na wynos. Ich ryby i owoce morza pochodzą ze zrównoważonych połowów, a pomimo popularności ceny są tam wciąż niskie. W teorii to tylko smażona ryba w cieście, w tym przypadku szkocki łupacz, ale jedząc ją tutaj, a zamawiąc fish & chips w przeciętnym miejscu, zdecydowanie poczujecie różnice. Porcja jest tak duża, że starcza na dwie osoby.