Pewnie nie znalazłabym się w Portland, gdyby nie zjedzona tydzień wcześniej kanapka. Nawet nie cała, a tylko kilka kęsów.
O lobster roll marzyłam od dluższego czasu, ale zazwyczaj powstrzymywała mnie cena (16$).
Odwiedzając targ Fulton Stall w NY, razem z koleżanką kupiłyśmy na spróbowanie pół kanapki z homarem z Maine. Po pierwszym gryzie wiedziałam, że zanim dotrę do Chicago, muszę odwiedzić Portland.
To niewielkie miasto oczarowało mnie od pierwszej chwili i uszczęśliwiło kulinarnie.
Na wygodę na trasie Boston- Portland nie mogłam narzekać.
Kiedy przejechaliśmy przez Massachussetts i New Hampshire, na znakach drogowych ostrzegających przed sarnami, zaczęły pojawiać się łosie.
Port w centrum miasta.
Przedpołudnie zamierzałam rozpocząć od kanapki z homarem w J’s Oyster.
Portland słynie z żyjących w okolicznych wodach Atlantyku homarów.
Wnętrze restauracji miało klimat dive baru.
Delikatne, rozpływające się w ustach mięso z homara… Zastanawiam się, czy to nie będzie moim ostatniem posiłkiem w NY.
Spacer po porcie.
Three Sons Lobster & Fish to ‘targ’ ze świeżymi homarami, ostrygami i owocami morza.
Hello.
Później pojechałam autobusem zobaczyć dwie latarnie morskie, znajdujące się w południowej części miasta, kilka kilometrów od centrum.
Spring Point Ledge Light z 1897r.
Druga, ładniejsza latarnia była oddalona o 1h na pieszo, ale zależało mi, żeby ją zobaczyć, więc ruszyłam w tamtą stroną z nadzieją, że zdążę wrócić na czas.
Pogoda była idealna, a widoki uprzyjemniały drogę.
To mógłby być mój domek letniskowy.
Ścieżka przy wodzie zakończyła się i dalej musiałam iść przez osiedla domków, na zmianę z ulicą.
W połowie trasy znalazłam przydrożną piekarnię. Nie zrobiłam zdjęć, ale zjadłam tam przepyszny ogon homara.
Znalazłam się na wsi, a tam natrafiłam na maleńką pocztę i z ciekawości weszłam do środka. Był to chyba najfajniejszy urząd pocztowym w jakim się znalazłam.
Za okienkiem na taborecie siedział uroczy starszy pan, który swoje miejsce na fotelu ustąpił kociakowi.
Z sufitu zwisała irlandzka i polska flaga, bo okazało się, że listonoszem był Polak.
Mój cel, czyli Fort Williams Park.
Miałam nadzieję na powrót promem albo autobusem, ale nic z tego. Do latarni ludzie docierają tylko samochodami, więc w sklepie z pamiątkami powiedziano mi, że jeśli przyszłam na pieszo, to raczej w ten sposób muszę też wrócić. Nie miałam czasu, za 2h odjeżdżał mój autobus do Bostonu.
Zaczaiłam się na parkingu i spytałam pary staruszków czy nie zabraliby mnie do Portland. Nie musiałam się długo tłumaczyć, dziadek rzucił krótkie “get in” i po kilkunastu minutach znowu byłam w porcie.
Wróciłam do Three Sons Lobster & Fish, bo przed wyjazdem chciałam zjeść ostrygi. Sprzedawali tylko zamknięte, ale pożyczyłam nożyk i je rozłupałam. Były chyba najlepszymi jakie jadłam, każda zawierała całą gamę smaków: słodycz, gorycz, sól i wspaniały, intensywny smak morza…
Miałam niecałą godzinę do odjazdu, ale koniecznie musiałam odwiedzić jeszcze jedno miejsce.
Te frytki zapamiętałam z programu Unique Eats na Cooking Channel. Jednym z najpopularniejszych dań restauracji Duckfat są frytki smażone w tłuszczu z kaczki, z serem pochodzących z farm w Maine i gęstym sosem na bazie kaczego mięsa.
Mmmm…były tak dobre, jak wyglądają na zdjęciu, żałuję tylko, że musiałam zjeść je szybko, żeby zdążyć na autobus. Ostatecznie na stację dotarłam na 3 min przed odjazdem, czyli klasycznie, wszystko odliczone co do minuty;).
Poniżej kilka propozycji dla głodnych odwiedzających Portland:
J’s Oyster
5 Portland Pier
Portland, ME 04101
Three Sons Lobster and Fish
72 Commercial St
Portland, ME 04101
Duckfat
43 Middle St
Portland, ME 04101
Bintliff’s
98 Portland St
Portland, ME 04101
Portland Lobster Co
180 Commercial St
Portland, ME 04112
Street & Company
33 Wharf St
Portland, ME 04101