
Wracamy do sobotniego wieczoru. Wiedzialysmy, ze spotkamy sie z Julii kuzynka i jej znajomymi, wiec kupilysmy w barze po dwa piwa (ja Lecha i Zywca;) ) i tak chodzilysmy z ta siatka po Brooklynie;).

Celem bylo dotarcia do mieszkania Asyi chlopaka na Long Island City (nie mylic z Long Island), gdzie spotykalysmy sie z reszta ludzi. Bylo to jakies 45min spacerem, wiec zeby zaoszczedzic na Julii transporcie, poszlysmy na piechote.

Po raz pierwszy przechodzilam przez Greenpoint, polska dzielnice. Zatrzymalysmy sie przy restauracji Lomzyniance, zeby posmiac sie i przyjrzec sie menu. Kilka dni pozniej wyczytalam, ze restauracja jest bardzo dobrze oceniana, ze wzgledu na jedzenie i niskie ceny. Na pewno sie tam wybiore, najlepiej byloby z Jessym i Timem, kiedy przyjedzie do NY.

Smiesznie bylo zobaczyc te wszystkie sklepy produkty i twarze, ktore rozpoznalabym na koncu swiata;)).


Za Greenpointem zrobilo sie pusto i wydawalo sie byc troche niebezpiecznie, ale zaraz po tym mialysmy do przejscia Most Pulaskiego (duma rozpiera, co?;)).

Chris, chlopak Asyi mieszka w bloku z kilkoma kolegami. Na 11 pietrze znajdowal sie taras, a z niego rozposcieral sie bardzo ladny widok na Manhattan.

Glownie siedzielismy w mieszkaniu, ale wyszlismy tez na taras.


50tka nijak dalo sie sfotografowac ten widok, ale Julia zrobila sliczne zdjecie z moim tamronem na dlugim czasie naswietlania.

Pozniej wsiedlismy w taxi i pojechalismy na Manhattan, do jednego z kumpli Chrisa, ktory tez byl z nami.

Wyladowalismy wiec na Lower East Side. Mieszkanie mialo ciekawy uklad, bo wchodzilo sie do kuchni, a tam zaraz byly krecone schody prowadzace na dol do salonu i z niego wyjscie na podworko/taras.

Z podworka kolejne schody prowadzilo na pietro wyzej, gdzie znajdowal sie stol pinpongowy;).





Podworko sasiadow wygladalo podobnie;).

A oto wspomniany stol do ping ponga domowej roboty;).