Czy bycie eko- świadomym utrudnia życie? Zdecydowanie zmusza do myślenia, rodzi niepewności, komplikuje podejmowanie decyzji, kosztuje więcej czasu, a czasem też pieniędzy. Mimo wszystko utrudnia życie mniej niż może się wydawać. Wszystko sprowadza się do wiary w słuszność sprawy i tego, jak bardzo ci na niej zależy. Po prostu akceptujesz taką rzeczywistość, a dodatkowe starania traktujesz jako obowiązek, a nie dodatkową pracę.
Dzisiaj piszę o eko- świadomości i przykładach jak starałam do tej pory ograniczać szkodzenie środowisku, a jeszcze ważniejsze – co chcę robić jeszcze lepiej i w czym zamierzam się poprawić. Bo miejsca na progres jest dużo i zależy mi, żeby ciągle się w tym temacie polepszać.
Co robiłam do tej pory?
Niemarnowanie żywności
Data przydatności do spożycia równa się dla mnie tyle, co kontrola jakości produktu. Nigdy nie wyrzucam jedzenia tylko dlatego, że przekroczyło datę podaną na opakowaniu. Zakupy robię często, w mniejszych ilościach, przez co łatwiej rozplanować mi posiłki. Bardzo dużo mrożę. Mój chłopak często wkurza się na mnie przed podróżami – nie chcę zmarnować niczego w lodówce, więc zdarza mi się do ostatnich minut przed wyjazdem coś gotuję, przez co mamy opóźnienia albo na koniec bałagan do posprzątania w kuchni.
Segregacja śmieci
Kiedy w 2018 ktoś podaję segregację śmieci jako szczyt swoich eko poświęceń, to w mojej głowie zapala się znak zapytania.
Nie pamiętam życia w którym nie segregowało się śmieci. Dorastałam w domu z kompostownikiem w ogrodzie, na studiach byłam chyba jedyną której w akademiku chciało rozdzielać się odpady, a w Austrii ze świecą szukać kogoś, kto ich nie segreguje, choć oczywiście wcale nie znaczy to, że zawsze prawidłowo i dokładnie. To w każdym razie prawny obowiązek, a nie oznaka wspaniałomyślności, o czym wiele osób zapomina.
Rozsądne podejście do ubrań w szafie
Czasy, kiedy w szafie miałam najwięcej ubrań przypadły też na okres, w którym najwięcej kupowałam w second handach. Przeprowadzki nie sprzyjały posiadaniu wielu rzeczy, a później znudziła mi się też moda i pogoń za zmieniającymi się co chwilę trendami. Ta faza trwa do dzisiaj i chociaż mogłabym się bardziej starać lepiej wyglądać, to jednak wyjątkowo dobrze mi z brakiem zmartwień typu “w co się ubrać?!” czy zastanawiania się jak zrobić na kimś wrażenie swoim wyglądem.
Zmieniłam natomiast podejście do kupowania ubrań pod innym względem i o tym piszę poniżej.
Ograniczanie zużycia wody
W moim domu rodzinnym wodę oszczędza się czasem na nietypowe sposoby, ale jej wartość jest nieprzeceniona – między późną wiosną a jesienią spore jej ilości rodzice zużywają do podlewania roślin w szklarni i ogrodzie. W swoim mieszkaniu, choć zimną wodę wliczoną mam w czynsz, a Austrii raczej nigdy nie będzie zagrażać deficyt zasobów wodnych, nadal staram się zużywać sensowne ilości i nie przelewać jej niepotrzebnie.
Odmawianie plastikowych toreb
Siatki na zakupach staram się ograniczać odkąd pamiętam, choć na pewno nie nataką skalę jak dziś. Odmawianie po trzy razy jednej kasjerce było absolutnym standardem przez wiele lat, a na targach bywa tak do dzisiaj. Na szczęście od zawsze miałam w domu dostęp do bawełnianych toreb, co ułatwiało zakupy, ale też irytowało mnie i irytuje nadal, że ludzie potrafią jedną małą rzecz zapakować w sklepie do foliówki, zamiast nieść coś po prostu w rękach, kiedy mają taką możliwość.
Dzisiaj moja skuteczność w nieużywaniu siatek weszła na dużo wyższy wyższy poziom – nie przypominam sobie, żebym w ostatnim półroczu przyniosła do domu jakąkolwiek nową plastikową torbę. Na zakupach odmawiam też papierowych, ale to plastikowe są tymi, których unikam jak mogę.
Świadome wybieranie produktów spożywczych
Na to, skąd pochodzą kupowane przeze mnie produkty i jaki mają skład, zaczęłam zwracać uwagę wraz z zainteresowaniem się tematem jedzenia w czasach liceum. Od tamtego czasu staram się robić coraz bardziej świadome zakupy i ograniczać wybieranie produktów pochodzących od gigantycznych koncernów. Nie zawsze wychodzi unikanie firm, które mają w rękach pół świata – jasne, ale grunt to być świadomym i szukać alternatyw.
Nie zawsze wychodzi unikanie firm, które mają w rękach pół świata – jasne, ale grunt to być świadomym i szukać alternatyw.
Niekupowanie kawy i napojów na wynos
Kawę piję sporadycznie i jeżeli już mi się zdarza, to najczęściej w kawiarniach – nie lubię popijania w biegu. W domu na co dzień piję herbatę.
W porównaniu do jedzenia, napoje mają dla mnie małą wartość. Niewiele kupiłam ich w życiu na wynos, zamiast zbędnych wydatków i śmieci, wolałam inwestować w jedzenie, a pragnienie gasić wodą z kranu, albo donieść do domu;). Na różnych etapach życia kupowałam wodę butelkowaną (w Polsce przez wiele lat, często podczas podróży, w Austrii zdarza mi się gazowaną), ale z kolei zawsze, kiedy w ręce wpadały mi butelki 0.5L, wykorzystałam je wielokrotnie. Czasem miesiącami, co akurat niekoniecznie jest zdrowe.
Niewielka ilość mięsa w diecie
Pisałam o tym przy innych okazjach, ale mięso zawsze było dla mnie zbędnym elementem diety. Tyle, że dopiero od 5 lat wiąże się to z eko- świadomością, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z wpływu hodowli zwierząt na środowisko.
Mięso najczęściej zdarzało mi się jeść podróżach, ale nie gotowałam go w domu. I takie podejście miałam przez wiele lat, ale mniej więcej od roku stałam się pod tym względem jeszcze bardziej restrykcyjna. Tego lata zaproszenie na grilla oznaczało dla mnie, że przychodzę z własnymi wege kiełbaskami albo halloumi, wcześniej w takich sytuacjach godziłam się na mięso. Pod względem dobra środowiska, nie sam fakt jedzenia mięsa jest destrukcyjny dla planety, ale to, że znakomita większość ludzi sięga po wyroby masowej produkcji i nie wyobraża sobie dnia bez mięsnego posiłku.
Pod względem dobra środowiska, nie sam fakt jedzenia mięsa jest destrukcyjne dla planety, ale to, że znakomita większość ludzi sięga po wyroby masowej produkcji i nie wyobraża sobie dnia bez mięsnego posiłku.
Podręczne sztućce
Może nie cały zestaw sztućców, ale od czasów szkolnych zawsze nosiłam w plecaku/ torebce łyżeczkę, która przydawała się do wszelkich kupnych przekąsek, których nie dało się zjeść rękami. Do dzisiaj noszę taką w plecaku, ale teraz mam też cały zestaw sztućców z bambusa.
Do czego przykładam się bardziej i co chcę robić lepiej?
Ograniczenie podróży samolotem
W całym dialogu na temat zero waste i ochrony środowiska, to póki co najmniej wygodny temat. Nikt za bardzo nie chce myśleć, że miałby ograniczyć podróże na rzecz środowiska. “W tym roku leciałam 80 razy samolotem” będzie jeszcze przez trochę czasu powodem do pochwalenia się w mediach społecznościowych niż tematem do refleksji.
Rok temu postanowiłam ograniczyć podróże samolotem tam gdzie to możliwe. Nie będzie udawało się zawsze, wiadomo. Jednak zastąpiłam już loty autobusem i pociągiem czy zrezygnowałam z krótkiego wypadu tylko dlatego, że pojawiły się na dany kierunek okazyjne bilety. Wierzę też w sens wybierania odpowiedzialnych linii (zapewniających dobre warunki pracy, robiących coś na rzecz środowiska) nad tanimi, ale tutaj na przeszkodzie często staje zaporowa cena biletu. Ciężko więc wymagać tego wyboru od większości ludzi, ale kto może sobie pozwolić – temat do przemyślenia.
Wierzę też w sens wybierania odpowiedzialnych linii (zapewniających dobre warunki pracy, robiących coś na rzecz środowiska) nad tanimi, ale tutaj na przeszkodzie często staje zaporowa cena biletu.
Produkowanie coraz mniejszej ilości odpadów
Bardzo daleka jestem od produkowania jednego worka śmieci rocznie, ale zależy mi, żeby ich ubywało. Staram się więc kombinować na różne sposoby jak je ograniczać w różnych sferach – raz wychodzi mi to lepiej, raz gorzej. Na przeszkodzie stają najczęściej ceny, a nie wygoda. Nie znoszę kupować rukoli i sałat w plastikowym opakowaniu, ale cena na targu sprawia, że musiałabym jeść ich znacznie mniej, a z tego zrezygnować nie chcę. Od miesięcy czekam też np. na zużycie wszystkich nagromadzonych tamponów, żeby przerzucić się na kubeczek menstruacyjny. Miejsce do poprawy jest i będzie jeszcze długo.
Maksymalne ograniczenie ubrań z tanich sieciówek
Obiecałam sobie zimą, że przy okazji najbliższych wyprzedaży nie wejdę do żadnego sklepu popularnych sieciówek, a tym bardziej nic w nich nie kupię. Obietnicy dotrzymałam przy zimowej i letniej wyprzedaży, poza parą ogrodniczek z Hollistera. Generalnie ubrania zdarza mi się kupować tylko na wyprzedażach. Problem w tym, że najczęściej szłam na łatwiznę i wykorzystywałam niskie ceny do kupienia t-shirtów za kilka euro od największych i najbardziej zachłannych firm na rynku. Teraz tego nie robię i mam zamiar kontynuować na tyle, ile to możliwe.
Nie tylko wegetariańsko, ale też wegańsko
Stan planety przekonał mnie do częstszego sięgania po wegańskie alternatywy produktów. Często wiąże się to co prawda, z większą produkcją śmieci, bo zapakowane są w plastik, ale w dużej skali to wciąż lepsze niż sięganie po mięso czy nabiał. Jak w wielu przypadkach tematu ochrony środowiska, czasem idealne rozwiązanie nie jest opcją i chodzi o wybranie mniejszego zła.
Jak w wielu przypadkach tematu ochrony środowiska, czasem idealne rozwiązanie nie jest opcją i chodzi o wybranie mniejszego zła.
Kupowanie jeszcze więcej lokalnej i eko żywności
Kupuję lokalne pieczywo, część warzyw i owoców (w zależności od pory roku), nabiał. Część produktów kupuję nielokalnych, ale ekologicznych, a inne nie wpasowują się w żadną z dwóch kategorii, a więc miejsce do poprawy jest. Na to co wybieram wpływa w pewnym stopniu moja sytuacja finansowa, chociaż gdyby ktoś przyjrzał się moim zakupom, możliwe, że nie uwierzyłby, że można wydawać tak niewiele, kierując się jednocześnie wysoką świadomością i jakością. Może poświęcę temu tematowi osobny wpis.
Kupowanie więcej eko i zero waste produktów w innych kategoriach
Do niedawna ekologiczny płyn do naczyń lub prania traktowałam jako zbędny wydatek, nie myślałam o alternatywach dla patyczków do uszu czy zużywaniu mniejszej ilości śmieci przy pracy w kuchni. Dzisiaj sięgam po coraz więcej produktów eko i tych w duchu zero waste. Jasne, że wiąże się to często z większymi kosztami, ale idea, podobnie jak w każdym z powyższych przykładów jest dla mnie na tyle ważna, że jestem gotowa poświęcić dla niej więcej.