Zdarza mi się spędzić gdzieś kilka tygodni i ledwo zebrać kilka zdjęć, innym razem wystarczy jeden spacer, żeby w ciągu kilku godzin na karcie pamięci zapisać ich ponad sto.
Pewnie jeszcze trochę potrwałoby, zanim wybrałabym się do Cambridge, bo również i tym razem moim głównym celem nie było zwiedzanie. Miałam spotkać się tam z Benjamin i wieczorem razem wrócić do Birmingham. Przyjechałam kilka godzin wcześniej, żeby choć w niewielkim stopniu poznać miasto. Nie przygotowałam się do tej wycieczki w żaden sposób, wysiadłam z autobusu i poszłam przed siebie. Pierwsze zachwyty czekały tuż za rogiem.
Starsze panie dobrze wkomponowują się w architekturę tego miasta.
Całkiem przypadkiem odkryłam Orchard Street, jedną z najbardziej urokliwych uliczek, jakie widziałam w Anglii. Mogłaby zagrać wioskę Hogsmade z Harrego Pottera.
Następnym razem postaram się zobaczyć niektóre budynki Cambridge University od wewnątrz, muszą mieć świetny klimat.
Uniwersytet zajmuje dużą część centrum miasta. Wejście na rozległy teren przed collegem Trinity Hall.
Słyszałam opinię, że Oxford jest jeszcze ładniejszy. Jeżeli nie uda mi się wybrać jesienią, to na pewno wiosną.