Zrobiłam w Nowym Jorku to, co miałam do zrobienia i w niedzielę pojechałam do Westchester, żeby ostatnie trzy dni spędzić z Marcinem, zatrzymując się w domu jego host rodziny.
Własny pokój z TV i łazienką to raczej pierwszy i ostatni taki luksus w tej podróży, ale to, co absolutnie kocham w ich domu, to kuchnia. Ogromna przestrzeń, wielka marmurowa wyspa, dużo światła, pojemna lodówka i jeszcze wszelkie gadżety, typu “wciągarka” okruchów i głośniki zamontowane w ścianach o takiej mocy, że po przesłuchaniu jednego kawałka ma się energię na cały dzień.
Obejrzeliśmy z Marcinem finał Super Bowl, który jak zawsze był wielkim widowiskiem, ale sam mecz od początku zdominowany był przez jedną drużynę i do najciekawszych nie należał.
Poza tym nadrabialiśmy zaległości w wydarzeniach z życia, gotowaliśmy, ćwiczyliśmy i wcale nie chciało mi się jechać dalej. A teraz piszę już z San Francisco i co mam powiedzieć? Też jest super! Niedługo możecie spodziewać się pierwszego posta stąd, chociaż zapowiadane deszczowe dni nie wróżą dobrze spacerowaniu z aparatem.
W piwnicy ryzgrywaliśmy mecze piłki nożnej, tylko jakoś w skarpetach wygodniej się grało, przez co jedna podziurawiona para wylądowała w koszu.
Wyruszyłam w podróż z jedną parą jesiennych butów i zamierzałam kupić nowe. Z tymi miałam sporo szczęścia, bo odwiedziłam pięć Urban Outfitters w poszukiwaniu mojego rozmiaru i dopiero w ostatnim trafiłam na jedyną parę, która nie byłaby 40stką lub większym. To model Adidas X UO ZZZ, który powstał w kolaboracji z Urban Outfitters. Najlepsze w nich jest to, że zostały przecenione na 20$ chociaż początkowa cena to 130$!