Już oficjalnie mogę potwierdzić, że Zack, Rich oraz ich bliźniaki będą moją przyszłą host rodziną i na początku września przenoszę się do Nowego Jorku.
Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze dogadam się z host tatami. To bardzo fajni ludzie i od pierwszych chwil czułam się przy nich naprawdę swobodnie. Dużo rozmawialiśmy w trakcie mojego pobytu w NYC i nie było sytuacji w której mogłabym powiedzieć, że cokolwiek mnie w nich drażni, a to dobry znak. Mimo że są ludźmi po 50tce, to duchem bardziej przypominają mój rocznik;).
Bliźniaki to typowe trzylatki i do tego dwie zupełnie różne osobowości. Nie będzie tak łatwo jak z Kylie, bo dwójka dzieci, to nie jedno, ale jakoś sobie poradzę.
Dalsza część relacji z soboty i niedzieli poniżej.
Mnie natomiast czeka kolejna fajna wyprawa i za kilkanaście godzin będę w Las Vegas.
Po długiej przerwie spotkam się z Timem, w czwartek planujemy zobaczyć Wielki Kanion Kolorado, a resztę czasu poświęcimy na Vegas.
Nie wiem kiedy dodam nowego posta, ale na czas mojej nieobecności ponownie odsyłam Was na Twittera i Facebooka.
P.S. Nie ma nic lepszego niż wracanie z jednej podróży i szykowanie się na kolejną!
Umówiłam się z host rodziną, że o 9 odbiorą mnie z hotelu.
Poszliśmy na śniadanie kilka bloków dalej.
Zjadłam francuskie tosty z truskawkami i syropem klonowym.
Po śniadaniu poszliśmy spacerem wzdłuż Park Avenue w kierunku nowego apartamentu.
Host tata- Rich i mały Derek.
Skręciliśmy w 2nd Avenue i tutaj już było widać “nasz” budynek. To ten szary wieżowiec. 4minuty na pieszo do stacji metra i 10minut do Central Parku:).
A to już wnętrze apartamentu. Rich, Derek i Madeleine w kuchni.
Śmiesznie było usłyszeć od poznanych dzień wcześniej ludzi i to w mieszkaniu na Upper East Side “a to będzie Twój pokój”. Podobają mi się w pokoju duże okna, bo lubię jasne przestrzenie. Za drzwiami po lewej jest też wbudowana niewielką garderoba.
A to widok z mojego okna na lewo…
I na prawo, na 2nd Avenue.
Łazienka, którą będę dzielić z bliźniakami jest zaraz na przeciwko mojego pokoju.
Chyba najbardziej ze wszystkiego podobał mi się dach budynku i widok stamtąd. Zostanie on umeblowany (krzesła/leżaki) i jeśli pogoda pozwoli, to na pewno będę tam częstym gościem;).
Po opuszczeniu mieszkania poszliśmy do pobliskiego włoskiego supermarketu, na który Rich i Zack bardzo się cieszą, bo dotychczas, z powodu braku porządnego sklepu w obecnej okolicy, zamawiali jedzenie online.
Fajne miejsce, dużo włoskich produktów i jedzenie dobrej jakości.
Około 13 opuściliśmy Nowy Jork i udaliśmy się do Connecticut, do domu Zacka i Richa nad jeziorem.
Praktycznie co tydzień rodzina opuszcza NYC i cały weekend spędza tutaj.
Było bardzo ciepło, więc wybraliśmy się na plażę.
Dom wewnątrz. Obraz, który tu widać namalował Rich. Malowanie to jego hobby.
Kuchnia i jadalnia.
Salon.
Taras i altana gdzie jedliśmy kolację, a wokół mnóstwo zieleni, cisza i spokój….achhh.
Od domu do jeziora prowadziły długie schody, a ja czułam się jak w jakimś magicznym miejscu.
Motorówka host rodziny.
Miałam ochotę tam usiąść i przez kilka godzin słuchać muzyki.
Niedzielę zaczęliśmy od mszy (Zack i Rich są katolikami i chodzą do kościoła co tydzień:) ), a później pojechaliśmy na śniadanie.
Kawiarenka spodobała mi się od samego wejścia.
Zamówiłam jajka florentyńskie ze szpinakiem na angielskim muffinie. Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę do Nowego Jorku, bo była już pora, żeby odwieźć mnie lotnisko i zakończyć weekend na Wschodnim Wybrzeżu:).