Poniedziałek rozpoczął się od hasła “sandwich challenge”. Umówiłam się z Alexem na Mercado Municipal, miejskim targu, żeby zmierzyć się z olbrzymią kanapką z mortadellą, od której Anthony Bourdain rozpoczął odcinek The Layover w Sao Paulo. Poszliśmy do tego samego baru (Mané), ale ostatecznie wybraliśmy kanapkę z trzema różnymi wędlinami, roztopionym serem, sałatą i pomidorem. Całość zapewne powyżej 1000kcal. Myślałam, że dam nawet rady zjeść połowy, ale od prawie doby nic nie jadłam i dzięki temu udało się, co więcej nawet nie czułam, że zapchałam sobie nią całkowicie żołądek.
Kanapka była naprawdę dobra, ale żeby docenić smak wystarczy zjeść 1/4. I pisze to osoba, która w szkolnych kanapkach nie tolerowała więcej niż 1 plasterka wędliny, a na co dzień ich nie je. Ale umiem docenić to, co dobre i gigantycznym kanapkom od święta mówię- tak.
Kanapka była naprawdę dobra, ale żeby docenić smak wystarczy zjeść 1/4. I pisze to osoba, która w szkolnych kanapkach nie tolerowała więcej niż 1 plasterka wędliny, a na co dzień ich nie je. Ale umiem docenić to, co dobre i gigantycznym kanapkom od święta mówię- tak.
Nie robiłam na początku za dużo zdjęć, aparat wyciągnęłam, kiedy pojechaliśmy do Vila Madalena, dzielnicy o artystycznym klimacie.
Nie zdążyliśmy jeszcze zgłodnieć, ale jednym z naszych celów w Villa Madalena było spróbowanie feijoady, też w miejscu w którym jadł Bourdain. Danie podaje się w godzinach lunchu i kiedy dotarliśmy do Feijoada da Lana, okazało się, że zamykają już restauracje. Zawód na twarzy połączony z uśmiechem jednak zadziałał, bo po chwili kelner zaprosił nas do środka.
Feijoada to tradycyjne brazylijskie danie, którym kiedyś karmiono niewolników. Składa się tanich mięsnych części jak kiełbasa, świńskie uszy, nogi (w mojej były żeberka zamiast nóg), suszone mięso gotowane w sosie. Przypomina odrobinę gulasz. Serwuje się z fasolą, ryżem posypanym farofą (prażoną mąką z manioku), couve (odmianą kapusty) z bekonem i czosnkiem oraz pomarańczami, które mają wspomóc trawienie. Może to po części kwestia tego, że ta restauracja serwuje jedną z najlepszych feijoad w Sao Paulo, ale smakowała świetnie i zrozumiałam dlaczego Anthony Bourdain z takim zachwytem opowiadał o daniu, siedząc w ogrodzie restauracji.
Dobrze jest przyjść tutaj bo bardzo skromnym śniadaniu (a nie piętrowej kanapce), bo feijoadę serwują tutaj w ramach “jedz ile chcesz” za jedną, tą samą cenę. W podgrzewanych glinianych garnkach znajdują się wspomniane różne rodzaje mięsa w sosie, a obok reszta składników. Alex zmieścił pełną dokładkę, ja dołożyłam sobie tylko kilka składników, ale za to chyba z 10 razy wracałam po pomarańcze. Obrane ze skórki, słodziutkie, chyba jedne z najlepszych jakie kiedykolwiek jadłam. Było gorąco, chciało mi się pić, a one były genialnym orzeźwieniem.
Wyszliśmy stamtąd trzymając się za brzuchy. Byliśmy przejedzeni, teraz konieczny był spacer.
Dobrze jest przyjść tutaj bo bardzo skromnym śniadaniu (a nie piętrowej kanapce), bo feijoadę serwują tutaj w ramach “jedz ile chcesz” za jedną, tą samą cenę. W podgrzewanych glinianych garnkach znajdują się wspomniane różne rodzaje mięsa w sosie, a obok reszta składników. Alex zmieścił pełną dokładkę, ja dołożyłam sobie tylko kilka składników, ale za to chyba z 10 razy wracałam po pomarańcze. Obrane ze skórki, słodziutkie, chyba jedne z najlepszych jakie kiedykolwiek jadłam. Było gorąco, chciało mi się pić, a one były genialnym orzeźwieniem.
Wyszliśmy stamtąd trzymając się za brzuchy. Byliśmy przejedzeni, teraz konieczny był spacer.
A miejscem, którego nie można pominąć w Vila Madalena jest Beco do Batman, czyli aleja Batmana. Uliczka jest otwartym muzeum graffiti, gdzie malują najlepsi artyści Sao Paulo. Na takim poziomie nie tworzy dziesięciu czy stu, w Sao Paulo jest ich z tysiąc.
Jednym z bardziej znanych artystów w mieście jest Speto. Zajmuje się graffiti od 27 lat i był jednym z pionierów graffiti w Brazylii. Miesza różne techniki, a jego sztuka (jak na powyższym zdjęciu) zawiera elementy brazylijskiej kultury i folkowego stylu cordel. Jego prace były wystawiane w galeriach na całym świecie.
Innym miejscem, gdzie można podziwiać świetne graffiti jest Museu Aberto de Arte Urbana de São Paulo, w skrócie MAAU. Kolejne otwarte muzeum, a tak naprawdę są nimi słupy podtrzymujące wiadukt wzdłuż Avenida Cruzeiro do Sul. Można się tam wybrać przy okazji przyjazdu lub wyjazdu z Sao Paulo, bo blisko znajduje się dworzec autobusowy Tietê. Widziałam to miejsce z samochodu, ale nie udało mi się zrobić zdjęć.
Kiedyś postrzegane przez władze miasta jako wandalizm, dzisiaj graffiti jest formą sztuki upiększającą Sao Paulo.
Na koniec dnia usiedliśmy z Alexem na piwo. Tak chciało mi się pić, że na co dzień niekoniecznie lubiane przeze mnie piwo, smakowało jak najlepszy napój świata. W Brazylii piwo podaje się bardzo mocno schłodzone. Tutaj w wiadrze z lodem, ale zazwyczaj butelka umieszczona jest w pojemniku utrzymującym niską temperaturę.
Odprowadziłam Alexa na stacje metra, pożegnaliśmy sie, bo na drugi dzień leciał do Chile na tamtejszą Lollapaloozę. Do domu wróciłam na pieszo i już nawet nie czułam tych dwóch ogromnych posiłków jakie zjadłam tego dnia.