Dodałam kiedyś posta z mojego przeciętnego dnia pracy w Kalifornii, a od dłuższego czasu jestem proszona również o taki z Nowego Jorku, tylko nie chce mi się bawić w zdjęcia jak poprzednio, będzie sam tekst.
Porównując oba miejsca, to tutejszą pracę uznaję za lżejszą, mimo że tej w Kalifornii też nie uważałam za trudną. Tam na pewno minusem było to, że ciągle ktoś był w domu. Host mama pracowała w domu, mój host tata też w nim często bywał, a to utrudnia pracę, bo ciągle ktoś ‘patrzył mi na ręce’.
W Nowym Jorku nie zdarza mi się pracować, kiedy rodzice są w domu, bo z momentem, kiedy wracają z pracy, ja swoją kończę. Daje mi to dużą swobodę.
Plan pracy:
poniedziałek: 8-9, 12-18
wtorek: 12-18
środa: 8-9, 12-18
czwartek: 12-18
piątek 8-9, 12-18
weekendy wolne
Trzy razy w tygodniu odprowadzam dzieci do szkoły, stąd ta godzina pracy rano, później czas wolny i dalsza część.
Przyznam, że zabieranie dzieci do szkoły jest moją najmniej lubianą czynnością pracy. Ranny autobus jest zazwyczaj zatłoczony, na ulicach są mniejsze/większe korki i żeby dojechać do szkoły na 9, muszę wyjść z domu ok 8:15. Z powrotem w domu jestem zazwyczaj o 9:15, bo tak krótko trwa droga powrotna.
Co robimy, kiedy odbiorę bliźniaki ze szkoły, to już zależy. Opcji jest kilka:
1. Robię im lunch, dzieci oglądają TV, idą spać na 1-1,5h, a kiedy wstają to jest ok 15-16. Wtedy jedzą przekąskę, czasem narysują jakiś obrazek. Średnio raz w tygodniu spotykamy się z ich znajomymi z trzeciego piętra, raz my idziemy do nich, następnym razem oni przychodzą do nas.
2. Po szkole mamy play date, czyli idziemy do domu jakiegoś dziecka z ich klasy, albo ono przychodzi do nas. Mamy grupę pięciorga dzieci, z którymi często się spotykamy, średnio trzy razy w tygodniu.
Kiedy idziemy do czyjegoś domu, to niania odpowiada za lunch, przygotowuje coś dla dzieci i opiekunki/nek
Jeżeli ktoś przychodzi do nas, to ja przygotowuję jedzenie.
3. Kiedy było ciepło, to chodziliśmy na place zabaw, do Central Parku, niedługo znowu zaczniemy. Zdarza się, że chodzimy też do biblioteki.
4. Czasami, kiedy bliźniaki mają wolne od szkoły, to robimy coś ‘specjalnego’. Idziemy do kina, muzeum, sali zabaw itp.
Nianie, z którymi mam do czynienia, to przede wszystkim starsze kobiety, po 50tce, z różnych krajów. Dwie są z Indii, jedna z Ekwadoru, Gujany i Polski, zresztą nie tylko niania, bo mama jednej koleżanki bliźniaków jest Polką. Patrząc na wszystkie nianie ze szkoły, to narodowości jest znacznie więcej, ale z tymi powyżej spotykam się najczęściej. Wszystkie, poza kobietą z Gujany słabo znają angielski, ale wszystkie są sympatyczne.
Host rodzina.
Powiedziałabym, że trafiłam na idealną host rodzinę.
Już tą w Kalifornii bardzo lubiłam i świetnie się z nimi dogadywałam, ale kobiety to jednak zawsze wyszukają jakieś mniejsze/większe problemy. A kiedy matkę zastępuję kolejny tata, jak w tym domu, to powstaje host rodzina idealna;).
Ani razu nie zdarzyło mi się, żeby ojcowie zwrócili mi na cokolwiek uwagę, powiedzieli coś uszczypliwego, niemiłego, czy cokolwiek, co sprawiłoby, że poczułabym się źle. Na początku powiedzieli mi, że tak naprawdę, to mogę robić z dziećmi co chcę, byleby tylko były bezpieczne.
Mam wrażenie, że nic tu nie muszę, np. odkurzam czasami mieszkanie, robię pranie dzieci, składam ubrania, gotuję dla całej rodziny kolację, ale nie dlatego, że mi kazano, tylko robię to z własnej woli, co daje naprawdę duży komfort pracy.
Więcej czasu spędzam z Richem, bo Zack często podróżuje z pracy i ogólnie rzadziej bywa w domu, ale to właśnie przed nim otwieram się bardziej i mówię mu o rzeczach, które niekoniecznie powiedziałabym Richowi. Zack jest baaardzo sympatyczny, świetnie prowadzi konwersacje i nie da się go nie lubić, ale to on ma cięższy charakter. Drażnią go różne drobnostki, jest strasznym snobem, jest wredny (ale jest to raczej śmieszne niż negatywne) i ogólnie mamy z Richem mnóstwo śmiechu z niego. Dobrze, że ja znam ten typ osobowości i z góry wiem, co mogłoby go denerwować i pewnie przez to też, że nigdy nie stoję mu na drodze, tak mnie lubi.
To trochę dziwne, ale z Richem i Zackiem śmieję się tu najbardziej ze wszystkich ludzi jakie znam. Nie ze znajomymi, ale właśnie z nimi. Jak już zaczniemy się śmiać, to płaczę po kilka razy, a ostatnio się prawie posikałam;).
Fajne jest mieszkanie w miejscu, w którym się pracuje. Kiedy odprowadzam dzieci do szkoły, to wstaję 15min przed wyjściem, bo one są już po śniadaniu, ubrane i gotowe do wyjścia, a ja tylko idę do łazienki, czasami coś zjem, innym razem po powrocie do domu i jestem gotowa do pracy.
Kiedy bliźniaki mają wolnę, to wstaję z chwilą, kiedy rodzice wychodzą z domu. One oglądają rano TV, a wtedy ja jem śniadanie, ubieram się itd. Nie wymyślam im zabaw, czasami gram z nimi w gry, czytam książki, podsuwam kredki, wycinanki, papier itp, ale wychodzę z założenia, że skoro jest ich dwójka, to mogą bawić się sami, nie muszę czołgać się pod stołem;).
Właśnie zaletą opieki nad nimi jest to, że mogą oglądać TV. Zazwyczaj rodzice zakazują nianiom włączania TV, bo to ułatwienie, rodzice wolą zostawiać na czas, kiedy oni zajmują się dziećmi, albo w ogóle nie chcą, żeby dziecko oglądało telewizję.
“Moje” dzieci nie mają ograniczeń w tej kwesti, byle tylko oczywiście nie oglądały jej cały dzień.
Fajne jest też to, że Rich zawsze zostawia mi pieniądze, które mogę wydać na coś dla dzieci, do domu czy dla siebie do jedzenia. Nie muszę przynosić żadnych paragonów, mówić co kupiłam itd. Jak Rich widzi, że w szufladzie jest mniej niż 20$, to dorzuca z 40-60$.
W Kalifornii musiałam wydawać pieniądze na paliwo, jeżdżąc w czasie wolnym do San Francisco. Zdarzały się opłaty za parking czy mandaty za parkowanie w czasie czyszczenia ulic, a tutaj takich kosztów w ogóle nie mam. Co więcej, host rodzina co miesiąc kupuje mi kartę na nieograniczony transport w Nowym Jorku za 104$ i to jest z pewnością duża oszczędność.
Homoseksualni rodzice.
Mój pobyt tutaj jest tym bardziej interesujący, że para gejów i ich bliźniaki, to raczej niecodzienny model rodziny.
Zack i Rich są biologicznymi ojcami swoich dzieci, komórkę jajową pobrali od anonimowej kobiety, a jeszcze kto inny nosił ciążę. Z kobietą, która urodziła Madeline i Dereka są nadal w kontakcie, a dzieci wiedzą, że Chelsea nosiła ich w brzuchu. Pytań na razie nie zadają, są jeszcze za mali. Zack i Rich czasami żartują na temat tego, jak to będzie, kiedy bliźniaki zaczną pytać;).
Czy widzę jakieś różnice między “moimi” dziećmi, a takimi, które mają mamę i tatę? Żadnych.
Na Richa mówią “Dad” lub “Dada”, a Zack to “Daddy”. Tak, jak dzieci zazwyczaj bardziej związane są z mamą, płaczą za nią, marzą o jej bliskości, kiedy źle się czują, tak w tej rodzinie mamą jest Rich. Gdybym jednak miała wskazać, kto w tym związku jest kobietą, a kto facetem, to byłoby na odwrót. Po Richu zupełnie nie widać, że jest gejem, bo Zacku, tak.
Tutaj muszę też dodać, że moi host ojcowie są świetnymi rodzicami. Lepszymi od wielu rodzin, które miałam okazję poznać. Mimo że są bogaci, to dzieci wcale nie są rozpuszczone. Okazują im dużo miłości, bardzo dużo tłumaczą, zwracają uwagę na nieodpowiednie zachowania i nie dają sobie wskakiwać na głowę, co często zdarza się w innych domach.
Maddie, 4lata.
Jest sprytna, zwinna, w przyszłości na pewno dobrze będzie radzić sobie w sporcie. Lepiej od Dereka radzi sobie w kontaktach międzyludzkich, jest otwarta, emocjonalna, żądna przygód, odważna, ale też posłuszna. Tak jak to z dziewczynkami bywa, jest bardziej czuła. To ona gra rolę “starszej siostry” i w przyszłości pewnie będzie opiekować się Derekiem;). Wkurza mnie napadami złości/smutku, bo wtedy głośno płacze i krzyczy.
Derek.
Inteligentny, delikatny, wrażliwy, Lubić liczyć, literować wyrazy, jest w tym dokładny, często pyta mnie jak się coś się piszę. Przy okazji jest trochę ‘sierotowaty’. To on płacze jak się przewróci, nie potrafi kombinować, żeby sobie poradzić. Wolnym duchem, to on raczej też nie będzie;). Wkurza mnie pyskowaniem, ale jak można się spodziewać po czterolatku, często to co mówi, nie ma żadnego sensu;).
Gdyby spytać mnie, kim jest mi się łatwiej zajmować, to powiedziałabym, że Maddie, za to w przypadku moich host ojców jest odwrotnie. Przy nich Derek jest tym “łatwiejszym dzieckiem” ;).
Bliźniaki mnie lubią, Maddie często się przytula i powtarza, że mnie kocha.
Jestem dla nich wymagająca, nie pozwalam na dużo i ogólnie trzymam w pionie;).
Tak się tu wszyscy dobrze dogadujemy, że w okresie świąt Bożego Narodzenia Rich i Zack zaproponowali mi, że jeśli dostanę się tu na studia, to jak najbardziej mogę dalej z nimi mieszkać.
W przyszłym roku bliźniaki będą chodziły do szkoły w godzinach 9-15, więc gdybym wzięła poranne zajęcia, to mogłabym przedpołudniem chodzić do szkoły, a popołudniu pracować. Mi to zdecydowanie odpowiada, bo gdybym chciała zamieszkać sama, to musiałabym się wyprowadzić kawał drogi od Manhattanu, dojeżdzać i pewnie ledwo starczałoby mi na wszystko pieniędzy. Tutaj mieszkam w centrum Nowego Jorku, w pokoju, za który normalnie musiałabym płacić miesięcznie z 1500$.
Zobaczymy więc jak to będzie, wyniki z tutejszej szkoły powinnam dostać w ciągu miesiąca.