Dzielnica Inner Richmond nazywana nowym Chinatown, pełna jest azjatyckich sklepów spożywczych i dobrych restauracji.
Ja wybrałam się tam w celu odwiedzenia birmijskiej restauracji i odhaczenia kolejnej pozycji z listy;).
Na wolny stolik musiałam czekać 20-30min, więc zdecydowałam się do tego czasu pospacerować po okolicy.
Weszłam do kilku azjatyckich sklepów.
W końcu znalazło się dla mnie miejsce. Byłam jedyną samotną osobą w restauracji, podobnie jak noc wcześniej w kinie;). Nawet kelnerowi musiałam zwrócić uwagę, że nie czekam na nikogo i oba dania są dla mnie;). Ciężkie jest życie singla (którym niby nie jestem, a jednak…;P)
Platha and Dip. Birmijski chleb serwowany z kokosowym curry z kurczaka.
A oto danie dla którego się tam pojawiłam. Sałatka z liśćmi zielonej herbaty, sprowadzanymi z samej Birmy. Przed rozpoczęciem jedzenia zostały one wymieszane z pomidorami, sałatą, sezamem, słonecznikiem, orzeszkami ziemnymi (i ostatnimi nasionami, których nazwy nie pamiętam.)
Siedząc sama w restauracji i fotografując talerze przed sobą zwracam na siebie uwagę, nie da się ukryć;). Najpierw kelner zainteresował się moim ‘pstrykaniem’ zdjęć, a później para ze stolika obok zapytała, czy pracuję dla jakiejś gazety/ jestem fotografem i czy może publikuję gdzieś zdjęcia. Oni akurat szukali fotografa do zdjęć ślubnych;).
Chodząc po sklepach (kiedy czekałam na stolik w Burma Superstar) kupiłam kilka rzeczy. Na zdjęciu koreańskie cukierki ryżowe. Dobre, ale nie wiem do czego porównać smak;).
Interesuje mnie wszystko, czego jeszcze nie próbowałam i taki był też powód kupienia tego napoju. Wyraz “pennywort” nic mi nie podpowiadał, a tłumaczenie na nic się zdało, bo “wąkrota” nie była żadną podpowiedzią. Dopiero wikipedia mi pomogła;). Napój smakuje trochę jak herbata z cukrem o dziwnym aromacie. Nie udało mi się wypić wszystkiego;).
I na koniec ciastka z zieloną herbatą. Bardzo smaczne, nieróżniące się znacznie od naszych nadziewanych ciastek