W ostatnich tygodniach spędziłam poza domem więcej czasu niż planowałam jeszcze w sierpniu. Na początku poprzedniego miesiąca odwiedziłam rodziców, a we wrześniu byłam przez dwa tygodnie w rozjazdach w związku z blogowymi projektami. Wracając z Polski autem wykorzystałam okazję do zabrania trochę więcej rzeczy, a z kolei w podróży po południu Europy nietrudno wpaść na perełki, których ciężko sobie odmówić więdząc, że na miejscu nie znajdzie się podobnych.
Dzisiaj dzielę się tymi rzeczami – część możecie bez problemu znaleźć w Polsce, a na resztę być może zwrócicie uwagę będąc w podróży w tych samych stronach!
Roślinne przepisy ze świata
Pomimo miłości do gotowania staram się nie gromadzić książek kucharskich – do niedawna nie miałam żadnej, pierwszą kupiłam na dobrą sprawę w Graz! Nie dlatego, że nie lubię ich posiadać, mogłabym mieć ich całe półki, ale dopóki nigdzie nie ostałam na dłużej, ciężkie księgi były ostatnimi rzeczami jakie chciałam za sobą dźwigać. Teraz mam już kilka i pewnie powoli będzie przybywać kolejnych, ale nadal z umiarem.
W sierpniu kupiłam książkę, o której mówią ostatnio wszyscy – nową Jadłonomię. Roślinne przepisy z różnych zakątków świata – z tego nie mogło wyjść coś złego pod znakiem Jadłonomii. Gotuję sporo jednogarnkowych wegetariańskich potraw i kiedy tylko zobaczyłam wśród przepisów “malijski gulasz z masłem orzechowym” od razu wiedziałam, że będzie to pierwszy przepis, który wypróbuję. Gulaszu starczyło mi na trzy dni i na pewno będę go potwarzać!
W ogóle bardzo cenię Martę za to, że świetnymi przepisami i pozytywnymi przykładami potrafiła przekonać tak dużo ludzi do jedzenia mniejszej ilości mięsa, produktów zwierzęcych, albo w ogóle przejścia całkowicie na wegetarianizm czy weganizm. Gdyby każde państwo miało Jadłonomię, świat byłby od razu lepszym miejscem.
Najlepsze polskie masło orzechowe
Masła orzechowego Nutury spróbowałam po raz pierwszy u Bzu, niedługo po tym jak produkt otrzymał certyfikat jakości “Kukbuk poleca”. Wraz z pierwszą łyżką masła z orzechów laskowych w ustach nie obeszło się bez odgłosów rozkoszy. Drugim było fistaszkowe o smaku kokosa, które zrobiło na mnie podobne wrażenie. Skład produktów jest dokładnie taki jak powinien być czyli 100% orzechów bez dodatku cukru, tłuszczy czy soli. Za duży słoik (470g) masła fistaszkowego zapłacicie 14zł, masło migdałowe i z orzechów laskowych (250g) kosztuje 25zł, a w ofercie sklepu jest jeszcze kilka innych produktów. Cena nie jest niska, ale warta jakości, a przypadku fistaszkowego zresztą niewiele wyższa od masowych produktów słabej jakości!
Mając dobry blender, masło orzechowe można zrobić w domu, ale jeżeli szukacie najlepszego gotowego produktu, ten nie zawiedzie żadnego miłośnika masła orzechowego. Zamawiać możecie je bezpośrednio na stronie (gdzie ceny są najniższe) lub kupić stacjonarnie w sklepach, z którymi Nutura współpracuje.
Przekrój
Nie będzie przesadą jeżeli powiem, że moim ulubionym magazynem na świecie są Wysokie Obcasy. W każdym numerze bez wyjątku znajduję tam inspirujące teksty, biografie, historie i teksty, które dają mi na dłużej do myślenia. Przeglądając w Polsce regały z prasą, poza GW i WO zazwyczaj nie widzę nic, w czym miałabym się ochotę zaczytać poza pojedynczymi numerami magazynów z interesującymi mnie tematami. Wcześniej od czasu do czasu kupowałam Przekrój, ale dopiero nowe wydanie naprawdę wyróżniło się na tle reszty prasy. Idealnie, że jest kwartalnikiem, bo pozwala na przeczytanie wszystkiego od deski do deski. Nie brakuje w nim tekstów, które zostają we mnie na dłużej, a to wszystko na tle pięknej szaty graficznej, w niestadardowym humorze i z nawiązaniem do długiej historii magazynu. Ja mam jeszcze numer letni, ale teraz już znajdziecie w sklepach nowy!
Buty dziecięce
Historię tych butów opisałam już na Instagramie. Będąc w Bilbao minęłam w drodze do Muzeum Guggenheima sklep z dziecięcymi butami, myśląc sobie “dlaczego nie robią takich ładnych butów dla dorosłych?!”. Pół godziny później wracając tą samą drogą przystanęłam na chwilę przed tym samym sklepem i stwierdziłam, że nic nie szkodzi zapytać jakie mają największe rozmiary. Po butach na półkach byłam pewna, że nie oferują większych niż 36, a jednak bez problemu dostałam 38. Przymierzyłam je w kilku kolorach i zdecydowałam się na brązowe. Buty powstały w Hiszpanii, a dzięki kategorii dziecięcych zapłaciłam za nie tylko 31euro. Jednym słowem warto zaglądać do dziecięcych sklepów!
Portugalska ceramika
Widząc przy głównej ulicy Sagres w Algarve sklep ozdobiony z zewnątrz charakterystyczną portugalską ceramiką spodziewałam się, że znajdę wewnątrz tradycyjne wyroby i coś, co chciałabym kupić do nowego mieszkania, ale nie liczyłam, że będę chciała wynieść połowę sklepu! Ilość pięknej ceramiki zdecydowanie przewyższyła moje możliwości przetransportowania jej. Nie były to jedynie wyroby charakterystyczne dla Portugalii, ale generalnie piękna ceramika w różnym stylu, ręcznie robiona o cenach kilkukrotnie niższych niż te, na które najczęściej widzi się w sklepach.
Po długim namyśle wyszłam stamtąd z 4 kubkami, 4 dużymi talerzami i 2 mniejszymi. Mocno skomplikowało to podróż z bagażem podręcznym, ale jakoś sobie poradziłam i wszystko dotarło do Austrii w całości. Na miejscu wyszedł tylko jeden problem – duże talerze nie pasują do naszej zmywarki, ups.
Sklep nazywa się Artesanato A Mó i jest przy drodze nr. 268 między Sagres a Przylądkiem Świętego Wincentego (EN 268
8650-356 Sagres). Jeżeli zobaczycie po drodze (a zobaczycie na pewno) duży i charakterystyczny sklep z tego zdjęcia – skręcajcie zaraz na parking!
Obrazki z podróży
W ostatnim mieszkaniu w Graz nagromadziłam trochę ram, ale tylko kilka z nich zostało wypełnionych obrazkami i zawisło na ścianach. Najpierw miałam inne wydatki na głowie, a później zostało zbyt mało czasu do wyprowadzki, żeby cokolwiek wieszać. W Salzburgu zostaniemy na trochę dłużej, dlatego też zamierzam nieco bardziej zadbać o ściany mieszkania. Najlepszą okazją do kupienia sztuki są podróże, ale nie zawsze ma się możliwość przetransportowania jej. Z podróży po Ameryce Południowej przywiozłam zaledwie rysunek ulicznego artysty z Kolumbii, ale z ostatniego wyjazdu na południe Europy kolejne dwie rzeczy. W Tuluzie kupiłam plakat nawiązujący do kultury surfingu baskijskiego wybrzeża, a w Sewilli ilustrację lokalnej artystki. Nie mogłam póki co sfotografować plakatu, ale dorzucę do posta jutro.