W jedna z poprzednich niedzieli zobaczylam przez okno kilka namiotow, grupke ludzi i pomyslalam, ze to jakis festyn. Idac pozniej ulica zatrzymalam sie tam i okazalo sie, ze dwie ulice ode mnie odbywa sie co tydzien pchli targ! Nazwa “Hell’s Kitchen Flea Market” pochodzi od nazwy mojej dzielnicy, ktora jest czescia Midtown.
Ostatnia niedziele rozpoczelam z Julia od odwiedzenia wlasnie tego miejsca i nawet znalazlam rzeczy do mojego pokoju po ktore postanowilam wrocic, kiedy sie juz przeprowadzimy;).

Czcionki z prasy drukarskiej.

Zaczelysmy sie nimi bawic, Julia odbila swoje inicjaly a ja…

…to:). Po chwili facet zaczal sie czepiac, ze mamy nie robic zdjec i wygonil nas stamtad;).

Poszlysmy dalej.



Lubie stare zdjecia, zwlaszcza amerykanskie. Poprzednim razem kupilam sobie jedno.


Lubie takie kufry.



To wlasnie rzecz po ktora chce wrocic jak juz sie przeprowadzimy. Te stare plakaty przyklejone do drewna bardzo mi sie podobaly.



Julie dopadl Chinczyk zapraszajacy na masaz obok, ale ona skorzystala tylko z jego probnego pokazu;).


A to juz stoisko na ulicy, po tym jak opuscilysmy targ.
